Zapytaj wraz ze mną : Co się dzieje w tobie? Co w okół w nieustającym ruchu się staje?
Że wątpisz i szukasz wciąż nowych słów, aby opisać doznane...
Witam serdecznie Przyjaciół i Czytelników na mojej stronie!

Przeczytaj recenzje

[xls child_of=6]

Agnieszka Kołwzan, „Latarnia Morska” 21 kwietnia 2015 www.latarnia-morska.eu

Ocalić od zapomnienia

Gdyby to było proste… – czy istnieje człowiek, który choćby raz nie pomyślał w ten sposób? Fraza ta bywa częstokroć początkiem opowieści o niezrealizowanych planach, niespełnionych ambicjach, nieurzeczywistnionych marzeniach. Dla pisarki Teresy Tomsi jest zarówno kluczem otwierającym drzwi do minionego czasu jak i metaforą końca życia: „Gdyby to było proste –/ wytrwać aż po kres,/ którego nie sposób przyjąć/ za odpowiedź”, na tyle pojemną znaczeniowo, że postanowiła nią zatytułować swój najnowszy poetycki zbiór.

Tom, zanurzony w przeszłości, wypełniają liczne wiersze bądź dedykowane zmarłym bliskim, bądź stanowiące ich reminiscencję. Wywoływanie duchów z przeszłości, swoiste „dziady” ocalają nieżyjących od zapomnienia. Podmiotowi lirycznemu przyświeca imperatyw przywoływania przeszłości w jej najdrobniejszych przejawach, potrzeba utrwalania tego, co ulotne, nazywania wprost tego, co niewygodne: „Nie godzić się na przemilczanie”.

Opowiadając o swoich przodkach, pokazuje, jak wielkie piętno odcisnęła, nie tylko na nich, ale i na potomkach, historia. Legionista 1940 zadedykowany pamięci Bronisława Gołackiego w sposób lapidarny przedstawia dramatyczne losy dziadka Autorki, żołnierza aresztowanego przez NKWD w 1940 roku; więzionego w Mińsku, a wreszcie zesłanego do Łagru w Uchcie, gdzie przyszło mu umrzeć na malarię w przeddzień amnestii. „Zostaje po nim rzeźbiona cygarniczka/ jedyna dla rodziny pamiątka./ Skalmowski niesie ją do kołchozowej/ wsi Ostrowka w północnym/ Kazachstanie. W progu ziemianki/ stają przy nim Cienie –/ legioniści spod Radzymina/ rzucają na stos, na stos, na stos…/ swój życia sens”.

Nie mniej bolesny los stał się udziałem babci T. Tomsi. Została bowiem wraz z dziećmi, o czym wspomina cytowany powyżej fragment, deportowana w głąb ZSRR, gdzie cierpiała głód i nędzę. W wierszu Przebierając gryczaną kaszę poświęconym pamięci Walerii Gołackiej podmiot liryczny sakralizuje babcię, dostrzegając w jej pogodnym, spokojnym i pełnym godności znoszeniu życiowych nieszczęść świętość. Codzienna, domowa czynność – przebieranie kaszy gryczanej – urasta do rangi misterium: „Nikt z domowników nie śmiał/ zakłócić sacrum tej chwili/ głośnym zachowaniem czy rozmową./ Aż dokonało się ocalenie dzieci od głodu,/ ognia i wojny. Teraz i na wieki”.

Dojmujące cierpienie, jakiego doświadczyli dziadkowie, kształtuje świadomość ich dzieci, buduje tożsamość wnuków, wydaje się dziedziczne: „W sercu matki przesypywał się popiół./ Cień dziadka z łagru błądził w wieczornym/ ogrodzie. Nawoływał do czuwania,/ gdy było już za późno na sny”. Bohaterka wiersza Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców jako beztroskie dziecko nie odczuwała w pełni tragizmu rodzinnych losów, natomiast będąc już dojrzałą, gorzko stwierdza: „Teraz wiem, że nic nie może być ocalone./ Nie ma domu nad Odrą. Jest tylko przebiegły/ czas; i bardziej od niego przebiegli/ handlarze; i sprytniejsi od nich/ politycy. I moje pytania –/ bez odpowiedzi”.

Autobiograficzne wyznania dotyczą także młodości, którą przyszło bohaterce przeżywać w nie najszczęśliwszym dla Polski czasie. Bunt i fascynacja światem realizowały się niejako w opozycji do ówczesnych wydarzeń politycznych: „Chciałam być piękna, radosna,/ ale czas był piekielnie zły./ […] W Teatrze Rysowania mistrz kreski/ szkicował węglem moje krągłe piersi –/ w tym czasie robotnicy czarni od węgla/ za chleb nadstawiali pierś”. Peerelowska, z jednej strony siermiężna, z drugiej strony obfitująca we wstrząsające wydarzenia, rzeczywistość nie mogła być przestrzenią, w której jednostka czułaby się zupełnie swobodnie i szczęśliwie. Stąd kontestacja takiego stanu rzeczy: „[…]powtarzałam uparcie/ swoje solidarne: Nie!”.

Podmiot liryczny przegląda się w minionych wydarzeniach, ludziach, miejscach jak w lustrze, by w konfrontacji z nimi budować swą tożsamość: „Próbuję o tym pisać, chociażby boleśnie, aby pojąć/ dzieje i pragnąc zrozumieć. Żeby moi przodkowie/ przyjęli mnie, godną, w te same urny z ziemią,/ którą przed pół wiekiem zmuszeni byli porzucić” (Usłyszeć wołanie Wołynia).

Gdyby to było proste to niemal po brzegi wypełniony wspomnieniami zbiór, na którego kartach ożywia Autorka bliskich sobie ludzi, ważne wydarzenia, zapomniane miejsca, sprawiając, że stają się w ten sposób nieśmiertelni. Posługuje się przy tym oszczędnym językiem; za fasadą prostoty i zwięzłości znajdują się jednak głębokie uczucia i prawdziwe wzruszenia. „Nie wszystek umrą”…

Agnieszka Kołwzan

Teresa Tomsia, Gdyby to było proste, Biblioteka “Toposu”, T. 109, s. 64, Sopot 2015


*  *  *

Krzysztof Masłoń, tygodnik Do Rzeczy nr 13/2015

Chrońmy ścieżki poetów

Byłem w zeszłym tygodniu w Poznaniu, który – jeśli chodzi o sprawy pisarskie – kojarzy mi się zawsze z Wojciechem Bąkiem – Hiobem literatury polskiej.

Zmarłemu w 1961 roku autorowi, laureatowi nagrody „Wiadomości Literackich” z 1935 roku za debiutancki tom „Brzemię niebieskie”, zachwycającemu poecie religijnemu, po wojnie redaktorowi poznańskiego jeszcze „Życia Literackiego” przystawiono stempel szaleńca, antysemity, homoseksualisty, a przede wszystkim wroga politycznego i przeciwnika jedynie słusznego ustroju sprawiedliwości społecznej. Z polecenia władz (w sprawę zaangażowani byli sekretarz generalny Zarządu Głównego Literatów Polskich Jerzy Putrament, minister zdrowia Jerzy Sztachelski, a w Poznaniu, „po linii medycznej”, dr Jan Barańczak, ojciec sławnego poety) zamknięty został w psychuszce, zakładzie dla obłąkanych w Dziekance pod Gnieznem. Wcześniej trzymano go na UB, gdzie – jak rzecz zwięźle ujmował – „bili go Żydzi”. „Koledzy-literaci”, nie przejmując się zbytnio jego losem, jak najszybciej odebrali mu mieszkanie, wystąpili też z wnioskiem o ubezwłasnowolnienie Wojciecha Bąka, odrzuconym na szczęście przez sąd wojewódzki, a następnie – po wniesieniu rewizji przez prokuratora – Sąd Najwyższy.

Niemniej zniecierpliwiony prezes Związku Literatów Polskich Leon Kruczkowski pozbawił go członkostwa w nim. Kiedy po Październiku ‘56 chciano reaktywować poetę w prawach członka ZLP, powiedział: „Dziękuję”. Pogrążył się w biedzie, alkoholizmie, nawet trafił do więzienia. Rozgoryczony w końcu życia dokonał jeszcze konwersji. On! Laureat Nagrody Episkopatu Polski – zgłaszając akces do gminy Kościoła ewangelicko-augsburskiego, co spowodowało scysję na cmentarzu pomiędzy księdzem katolickim a pastorem. Starania brata zmarłego, by pochować poetę na tzw. Skałce Poznańskiej, spełzły na niczym. W efekcie ten, tak zawiązany z Wielkopolską, twórca spoczywa na Warszawskich Powązkach.

Jednak niecała Wielkopolska zapomniała o – jak nazwał go Zbigniew Bieńkowski – „najbardziej storturowanym, skłóconym ze światem, zamęczonym wewnętrzną walką poecie współczesnym”. Przekonuje o tym najnowszy tom wierszy Teresy Tomsi „Gdyby to było proste”, w którym znajduje się „Elegia dla Wojciecha Bąka” z takim oto pięknym przesłaniem:

Złota różo ołtarza

ochroń ścieżki poety,

jego wiersze dla Boga

i bunt przeciw złoczyńcom.

Prowadź go i przywracaj

naszej wiernej pamięci,

by w kamieniu samotnym

nie pozostał zamknięty.

Z „Elegią…” sąsiadują inne istotne wiersze poetki urodzonej na Dolnym Śląsku w rodzinie Kresowian, którzy do Polski powrócili ze zsyłki na Sybir. Pisze Teresa Tomsia o swojej babci patrzącej „w przestwór minionych lat niewoli w stepach Kazachstanu”, o dziadku zmarłym w łagrze Uchta, o ojcu – „cichym kolekcjonerze map, idei, mitów i nadziei”, o rodzicach dokładających starań, by w nowych warunkach, w miasteczku przesiedleńców, stworzyć polską rodzinę, co łatwe być nie mogło:

W sercu matki przesypywał się popiół.

Cień dziadka z łagru błądził w wieczornym

ogrodzie. Nawoływał do czuwania,

gdy było już za późno na sny.

Pojawiają się w wierszach Teresy Tomsi znane postaci literatury polskiej: Wisława Szymborska i Julia Hartwig, Czesław Miłosz i Ryszard Krynicki, Tadeusz Dąbrowski i Krzysztof Kuczkowski. Jak zawsze u tej autorki obecne są pytania najważniejsze, natury eschatologicznej: o Boga, o życie, o tajemnicę istnienia. Nie ucieka też poetka od współczesności, a ta boli. W wierszu „Wszystko inne” czytamy:

Nagle urwane skrzydło

z prawdą ostateczną –

Katyń, Smoleńsk:

stacje przeszłości,

tożsamość pokoleń –

momentalna wieczność.

Obrotna mowa raportów.

Żal skrzyżowany z wiarą.

Wszystko inne:

słowa na szaniec,

żółte tulipany, portrety,

wirtualny pomnik.

(Za)duma.

Twarze.

Wiersz jest datowany: Warszawa, 10 kwietnia 2012 r.

Krzysztof Masłoń

Teresa Tomsia, Gdyby to było proste, Biblioteka „Toposu”, T. 109, s. 64, Sopot 2015


*  *  *

Janusz A. Kobierski, kwartalnik literacki „Wyspa” 1/2015

Ocalone ślady

Poznańska poetka Teresa Tomsia ma wyrazistą osobowość twórczą, co ujawnia się w śmiało podejmowanych przez nią tematach historycznych i osobistych (od początku zgłębia kresowe korzenie rodziców, legionowe zasługi dziadka Bronisława Gołackiego, Sybir przeżyty przez matkę Zofię; współpracowała jako modelka przy powstawaniu rzeźb i obrazów – do książki dołączone są rysunki Franciszka Starowieyskiego). Posługuje się językiem poetyckim bogatym w konkret, nasyconym nazwami miejsc, przypisami, imionami ludzi, których spotkała na swojej drodze.
Jej nowy tomik wierszy Gdyby to było proste (2015) opublikowany w Bibliotece “Toposu” wnosi nowe wątki, ale też ukazuje możliwości przedstawiania dawnych tematów w innym rytmie poetyckiego zdania, w mowie oszczędnej, skupionej na wewnętrznych przeżyciach bohaterów wierszy, gdy ukazuje zderzenie doczesnego z wiecznym: “Wiedział, że nie sposób/ wszystkich ocalić,/ zwłaszcza tych,/ którzy na szali/ kładą życie.// Odłożył maszynopis/ na półkę z książkami/ i usiadł przy oknie/ ogryzając jabłko” (Sylwy majowe). Okno pojawia się kilkakrotnie jako ekran rzeczywistości i kanał przepływu obrazów (Okruchy, Odgłosy, Cóż jest ponad chwilę, To było zaledwie wczoraj).
Główną formą wypowiedzi jest tu dialog pojęty jako konwersacja cytatami i obrazkami z pamięci. W utworze Miejsca znaczące bohaterka wiersza prowadzi rozmowę z tłumaczem Rilkego, Piotrem W. Lorkowskim jego zdaniami, konstruując wspólną definicję sztuki słowa: “Wersy przecież z tchnień, z błysków powstają –/ nasycone głębszym widzeniem rzeczy/ i jasnością naszego tu obecnego położenia”. Podobnie jest z definicją przyjaźni, tu ważny jest czynnik charakteru, silnej woli, świadomości siebie: “I nic na to nie poradzisz,/ że przyjaźń zawiodła, ważne, aby pamiętać,/ co było przed utratą – jak wiele z siebie dałeś, / by trwać przy niej tyle, ile było możliwe/ i wyobrażone, ile potrafiłeś”. Wiersz W każdą godzinę zawiera dedykację: rozmowa z M. O czym toczy się ta rozmowa ? O wartości czytania Ksiąg i książek, o tym, co poetka nazywa “czuwaniem”.
Pamięć jako kategoria porządkująca wartości, dająca podstawę do samookreślenia się “ja”, ma w wierszach Teresy Tomsi istotne znaczenie. Jest to pamięć zdarzeń (doświadczenie pozowania w pracowni Michała Milbergera w wierszu Figurka), spotkań z ludźmi (rozmowa z Julią Hartwig w Elegii słonecznej i z Ryszardem Krynickim w Elegii powrotnej), wspomnienie miejsc z dzieciństwa (Rękawica Taty, Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców), pejzaże paryskich ulic w liryku W kropli dżdżu, gdzie poetka ujawnia swój sposób oglądania świata – w autoironicznym uśmiechu jak poprzednio, że “nic nie może być ocalone”, że tak naprawdę w życiu niczego nie można zatrzymać dla siebie na dłużej. Po mistrzowsku rozbija na części wcześniej scalone obrazy: “język przyswaja cierpką nutę/ i myli rytm wspomnień. Mgła plus sentymenty/ dopełniają reszty w dekonstrukcji/ obrazu tamtego dnia”.
Ważnymi postaciami tej książki są ci, których pochłonął czas, ale nie wolno nam ich zapomnieć: poeci i buntownicy swoich czasów przeciwstawiający się Nicości (Wojciech Bąk, Zbigniew Dominiak, Maciej Niemiec, Artur Fryz). Do każdego z nich autorka zwraca się indywidualnie, styl wspomnienia czerpiąc z wiedzy o postaci bądź z osobistej znajomości, stąd różnorodność punktów widzenia na to, co z pozoru utracone. Dla wspominającej ważne są ocalone ślady i pamięć:

Nagle w liryku na szarym plakacie
odczytuję ostatnie pożegnanie
i wiem, że muszę iść po śladach,
bo pozostają tylko one – dlatego
wybieram niepewną, niedokończoną
stronę gestu rzuconego na do widzenia
w alei przy Placu Inwalidów,
gdy odchodzisz z papierosem w ręku;
poły prochowca rozwiewa wiatr.

Zdążyć przed zmierzchem

Na okładce tomiku widzimy skałę – żeby wspiąć się na nią, potrzeba wysiłku, żeby przyjrzeć się sobie krytycznie, trzeba odwagi. Nic nie jest proste, jeśli chcemy dostrzec źródło, kontynuację, przyczyny i skutki, jeśli zauważamy ślady istnień obok nas. W wierszu, z którego pochodzi tytuł tomiku (Wytrwać aż po kres), czytamy charakterystyczną dla języka poetyckiego autorki pointę:

Gdyby to było proste –
wytrwać aż po kres,
którego nie sposób przyjąć
za odpowiedź.

Warto czytać wiersze Teresy Tomsi, bo inspirują do pytań o duchowy ład i porządek świata, a portrety szkicowane z pamięci poruszają sumienie, że jest wciąż coś w nas i w historii, o czym nie powinniśmy zapomnieć.

Janusz A. Kobierski

Teresa Tomsia, Gdyby to było proste, Biblioteka “Toposu” T. 109, s. 64, Sopot 2015

*  *  *

Adriana Szymańska, “Nowe Książki” 6/2015

Pasja uczestnictwa

Teresa Tomsia jest poetką dojrzałą, świadomą roli, jaką poezja może odgrywać współcześnie zarówno w przestrzeni kulturowej i światopoglądowej naszego życia, jak i w sferze wartości, moralnych podstaw bytu. Urodzona w 1951 roku w Wołowie na Dolnym Śląsku, od lat mieszka w Poznaniu. Wydała dotychczas kilka tomów wierszy, m.in. Wieczna rzeka (1996), Piękniejsze (2000), Co było, co jest (2013) i zbiór szkiców literackich Rzeczywiste i wyobrażone (2013).

Poetka z powagą podchodzi do meandrów własnego losu, komplikacji i obciążeń, wynikających z doznań codzienności, ale też z nawarstwień historii. Czytając tom Gdyby to było proste, sięgnęłam po wiersze Wisławy Szymborskiej ze zbioru Wszelki wypadek (1972), bo jego tytułowa formuła w sposób istotny obrazuje także postawę Teresy Tomsi wobec kłopotów z istnieniem. Potencjalność, niestałość i niedoskonałość naszych wyborów nie może odwołać naszego udziału w trwaniu tu i teraz. Zdarzyć się mogło./ Zdarzyć się musiało./ Zdarzyło się wcześniej. Później./ Bliżej. Dalej. – czytamy u Szymborskiej. U Tomsi pojawia się taki fragment: Dokąd się tak spieszyć,/ stukać w klawisze klawiatury,/ szyfrować adresy, po co to,/ wszystko z przyzwyczajenia,/ na wszelki wypadek, gdybyśmy się rozeszli/ i nie mogli znaleźć? Związki przyjacielskie, współdziałanie artystów, inspiracje twórczością innych poetów to dla Tomsi ważne formy obcowania ze światem i sztuką. Znajdujemy w tym zbiorze odniesienia do Szymborskiej, Julii Hartwig, Zbigniewa Bieńkowskiego, Czesława Miłosza i młodszych, m.in. Tadeusza Dąbrowskiego, Krzysztofa A. Jeżewskiego, Macieja Niemca, Andrzeja Sosnowskiego. Wędrówka po tropach cudzego poznania pozwala poetce celniej trafiać we własne poznawcze dylematy, a jednocześnie znajdować osobne rozwiązania dla swoich sensualnych i egzystencjalnych doświadczeń.

W jednym z wcześniejszych wierszy Tomsia napisała – mając na uwadze pułapki doczesności i pojęciowe bariery istnienia – Wątpiąc, idę. Niebawem jednak dodała, że wspólnota wędrowania to dla niej nadrzędny wymiar życiowej drogi. Za główną myśl nowego zbioru uznać można rozłożenie owej wspólnoty na wszystkich, którzy dla poetki stali się ważną częścią życia. Tomsia poszukuje więc sensu w zmysłowych obszarach świata, poddając się zabiegom utrwalania samej siebie w obrazach plastycznych (w książce jest portret autorki w wykonaniu Franciszka Starowieyskiego i wiersz na ten temat) i obfitości rzeczy tego świata, ale próbuje także uporządkować zawiłe ścieżki historii, na których jej rodzice i dziadkowie przeżyli młodość. Teresa Tomsia pochodzi z rodziny Kresowiaków-Sybiraków i swoim krajanom ofiarowała sporo wierszy: są tu więc zapisy spotkań z byłymi mieszkańcami Kresów, wrażenia z odwiedzin ich dawnych miejsc na Wołyniu, są pamiątki językowe, kulturowe i religijne.

Osobne wiersze poświęca poetka matce i ojcu oraz dziadkom, których kresowa przeszłość i męka zesłania wciąż mają wpływ na kształt jej świadomości i emocji. Wiersz, zadedykowany pamięci babci Walerii Gołackiej pt. Przebierając gryczaną kaszę, zawiera wzruszający obraz starej kobiety, która mimo przeciwności losu zachowała pogodę ducha: Patrzyła w przestwór minionych lat niewoli/ w stepach Kazachstanu, żegnała męża legionistę/ zamęczonego w syberyjskim łagrze,/ a po chwili powracała ku nam uspokojona/ i na wysokościach stołu jaśniała uśmiechem. Są tu też inne wiersze z konkretnymi znakami martyrologii i bohaterstwa, np. Rękawica Taty. Uczestnictwo poetki w życiu najbliższych nabiera często charakteru magii; celebrując ich udręki i troski tworzy ona żywy pomost z przeszłości ku przyszłości, piramidę ludzkiej solidarności i ludzkich lęków.

Utwory Teresy Tomsi mają w tym zbiorze niejednorodną strukturą: są tu wiersze stroficzne i nieregularne w budowie, zwarte i zwięzłe wiersze-błyski, adoracje chwili, ale też rozlewne wierszowane opowieści, jak ta o babci, cytowana wyżej. Poetka wie, że nic, także wędrówka po stacjach przeszłości i poszukiwanie śladów nie jest proste. Już w inicjalnym wierszu Ktoś, kiedyś tak określa proces docierania do okruchów prawdy dziejowej i ostatecznej: Błądzenie śladami Cieni ścieżką/ osobną, którędy jeszcze nikt/ nie przeszedł.// Kruszenie się w sobie, odpadanie od sylab, które ktoś/ poskłada – kiedyś.

Tomsia mnoży pytania bez odpowiedzi jako nieodrodne dziecko całości, której sensu nie udaje (…) się zgłębić. Tak komentuje to wyznanie: moje uczestnictwo/ jest w niej wciąż do przeistoczenia. W tych wierszach z jednakową siłą atakuje nas poczucie bezradności wobec tego, co nieuniknione i wiara w możliwość przeobrażenia siebie na miarę najtrudniejszych wyzwań. Istotne znaczenie ma dla poetki pierwsza ekstaza/ przed otwarciem oczu,/ przed skazą/ przed pamięcią. W jej postawie odnajdujemy nie tylko odwagę i godność trwania, pasję uczestnictwa w niezbornej teraźniejszości, ale też mistyczne pragnienie przekroczenia siebie, własnych ograniczeń i słabości. Transgresja w poezji często ma znamiona religijnej iluminacji, o czym Teresa Tomsia wie doskonale, poddając się presji takich wizji. Gdy opisuje na przykład wydarzenia z historii poznańskiej katedry, którą po trzykroć trawił ogień, podaje definicję sztuki jako projekcję ducha: rzecz nie w zachwytach nad detalami,/ lecz w tajemnicy – poetów inspiruje/ metafizyka katedry, jej dzieje duchowe.

Przypomnę na koniec wspomniane już związki Teresy Tomsi z poezją Szymborskiej. W wierszu Słowo dla Wisławy Szymborskiej, napisanym po śmierci noblistki, Tomsia, polemizując z nią, najpełniejszym głosem wypowiada swoje kredo poetyckie. Nie chodzi o to, że chmury płyną./ Rzecz w tym, że je widzimy./ I ta nić – z nią wyruszamy/ po ostatnie Słowo. Na razie poetka nie powiedziała jeszcze ostatniego Słowa: sądząc po wielości tonów i tematycznym rozmachu tego zbioru, wkrótce znów może zaskoczyć czytelników swoją artystyczną przemianą. Tutaj najboleśniej poranił nas kolec pamięci, ujawniony przez autorkę zbioru z mocą i przenikliwością świadka okrucieństw wojny w drugim pokoleniu. Poetka mówi w wierszu Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców: Teraz wiem, że nic nie może być ocalone, jednak jej dramatyczna relacja ma wagę autentycznego świadectwa, które w pewnym sensie ocala – przynajmniej od zapomnienia.

Adriana Szymańska

Teresa Tomsia, Gdyby to było proste, Biblioteka „Toposu”, T. 109, Sopot 2015

*  *  *

Aleksandra Francuz, dwumiesięcznik literacki “Topos” 6/2015

“Rzucić się w korzenie” poetyckie glossarium Teresy Tomsi

Pisze o codzienności podniesionej do rangi mitu: o zakamarkach domu wypełnionego poezją, o praźródłach języka, korzeniach mowy symbolicznej, o prostocie i złożoności świata. Tworzy świat literackich olśnień, skrojony na miarę rodzinnej sylwy, wywodzącej się z tradycji mówionej, a będącej dziedzictwem rodowym przekazywanym z pokolenia na pokolenie przez przesiedleńców, sybiraków, zesłańców, ofiary wojny. Jest to dykcja intymna, prowadzona szeptem, miejscami przemilczana, ale gęsta, bo obrosła aluzjami, całym rozgałęzieniem historycznych losów rodziny rekonstruowanych z odprysków, fragmentów zasłyszeń, zaśpiewów, także przedmiotów tak cennych jak ta rzeźbiona cygarniczka, otaczana czcią, jedyna ocalała po dziadku łagierniku rzecz, wreszcie mogiła, którą usypał wiatr – oto strażnice pamięci, fundament wznoszonego domu. Tylko tyle? Aż tyle? Czy tworzywo rodzinnej wyobraźni osadzone na takim podłożu nie obróci się w ruinę? Obawy te przesądzają o wymowie tomu Teresy Tomsi:

Włosy matki popieleją coraz bardziej,

a jej ugodzona młodość

nie daje się przemienić

w Arkadię.

Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców

W wierszu Wytrwać aż po kres, z którego pochodzi tytułowe Gdyby to było proste, autorka mówi przewrotnie:

[...]

Uszykować się w nieznane,

zniszczyć ślady wyprawy

i pamiątki, skreślić

niezapisane.

Rzucić się w korzenie,

w próchno ziemi,

głową w dół – [...]

Wspomina o osobliwej wyprawie, która prowadzi w pokłady historii, w twórczą materię życia i pisania:

jakby pejzaż ulicy,

ogrodu czy podwórza

mógł nagle odpowiedzieć

na wszystkie pytania

jakim nie sprostał wiersz. [...]

Zarówno wiersz, jak i “pejzaże ulicy, ogrodu czy podwórza” są odbiciami świata, jednakże niedoskonałymi. Ludzkim wytworom wymyka się poznanie, rzeczywistość jest bowiem nieobjęta. Nie znaczy to wcale, że poezja nie nazywa, nie utrwala, jest na odwrót, ona krąży wokół zagadek bytu, dobrze, że to, co niejasne i nieodgadnione, czego wyłuskać nie sposób, pozostawia obszarem poszukiwań. Dzięki temu słowo zyskuje na wiarygodności, żyje, zamiera, odradza się, chcemy wierzyć, tak, jak każda forma istnienia. I wbrew oczywistej prawdzie, że materia obraca się w proch, słowo, niesione echem kolejnych pokoleń, nie umiera naprawdę. Jak o tym pisać, żeby nie powtarzać strof Horacego?

Czuwać wśród książek, czytać, wspinać się

ku najwyższej półce, brać tę jedną najbardziej

dziś oczekiwaną myśl za swoją, ochraniać;

[...]

W każdą godzinę odnajdować

uważny namysł Księgi, spisywać pradawne glorie,

poszerzać glossarium w nowo ustanowionym

terytorium Słowa – aby nie przebrzmiało,

co miało być wypowiedziane, żeby utrwaliło się

w podstawie przyszłego. Wzniecać w sobie żar

wiecznego ducha (nie)pewności, błądzić w mrocznym,

szarżować w przedświt. [...]

Nie godzić się na przemilczanie.

W każdą godzinę

Wchodzimy do biblioteki, a tu istnienie przejawia się najintensywniej – żłobią się charaktery, pulsuje tętno historii, słowo podejmuje dialog ze Słowem i uobecnia się mit oraz doświadczenie eschatologiczne, to tu wreszcie nie gaśnie “żar wiecznego ducha (nie)pewności” – powstaje instrumentarium sceptycyzmu. Wkraczamy w życie, w jego kręgi wtajemniczenia i osiągamy dojrzałość, zyskujemy mowę, przez którą przepływają znaczenia ksiąg i sensy Księgi najważniejszej, bliski i daleki horyzont naszych wiar, idei, zamierzeń. Kartkujemy własne i cudze losy, zbieramy fragmenty i okruchy opowieści, porządkujemy księgozbiór, na który składają się wszystkie historie świata, i na tych podwalinach tworzymy zawiązek przyszłej narracji – “sobą sprawdzonej”. W tej życiodajnej łączności świata żywych i umarłych, teraźniejszości i przeszłości rodzi się gotowy materiał na sztukę, na życie też. Norwidowska definicja tradycji, owe słynne przeszłość to dziś, jest miarą przecież naszego odczuwania i kształtowania się stosunku wobec świata. Tomsia pragnie wypełnić luki fragmentarycznej historii domowej, aby z tej wariantywnej, glosami najeżonej wizji ułożyła się uniwersalna przypowieść, budowana na sprzecznościach i paradoksach życia. I właśnie w zestawieniu sensów trudnych do pogodzenia kryje się logika istnienia, bo tylko w ten sposób można przezwyciężyć żywioł literackości. A zatem taka, a nie inna koda poetycka – powtórzę – pochylona w przeszłość, korzeniami sięgająca konwencji gawędy, nie tyle spisywania, co przegadywania duchowego życiorysu – została uprawomocniona sygnaturą rodzinnej “matrycy”, która determinuje losy kolejnych pokoleń i objawia następcom martyrologicznej spuścizny wykładnię dramaturgii dziejów. Chodzi tu nie tylko o mrok historii, o szaleństwa wieku, ale o ciemność widzenia, o kształt nadawany światu przez siebie samego, o pląsanie ze śmiercią i pisanie w jej rytmie. Nie jest łatwo sprostać życiu, doświadczenie lekturowe może zatrzeć właściwości istnienia: ciążenie ku rozpaczy i zatracie. Ta myśl, czytana w kontekście losów rodzinnych, będzie – rzecz jasna – zawsze powtórzeniem, dlatego Tomsia przekracza próg znanej historii i podejmuje próbę oswojenia zewnętrza – obszaru rozciągniętego między ja i nie-ja. Wyostrza widzenie poprzez język – prowadzi rozmowę z umarłymi: protoplastami rodu i duchowymi mistrzami i z tych błysków wspomnień i szkicowania kolein losu tworzy coś więcej niż galerię portretów. Nie pozwala zachłysnąć się sztafażem życia, samą atmosferą prowadzonych dysput o pięknie, przemijaniu i niespełnieniu. Zauważa, że świat jest wart też innej lektury, przekraczającej kadencję wiersza i katastroficzną frazę. Tę dykcję najpełniej oddaje wspomnienie o Macieju Niemcu:

Byłeś moim punktem odniesienia. Tchnienie

dawnych spotkań, wznosząc nas ku sobie z ulotnych

kart szarego notatnika, opada niedopowiedziane.

Jak żyjesz dzisiaj, M. – przyjacielu nocy -

odurzony nicością jak cierpkim winem? Pytałeś:

Czy przetrwa w nas tylko to, czego zgłębić w sobie

nie potrafimy nigdy, za żadną cenę?

[...]

Wiele razy przymierzałeś się do życiorysów tych,

którzy odeszli i spisywałeś na ich wzór swoją utratę.

[...]

W letnie dni twoje odbicie promieniało

ukrytą pointą, a przekorne znaki pojednania

budziły w dłoniach niepojęty przedświt.

Dlatego dziś mgłę poranka pytam o powrót

w niemożliwe. Pragnę przyjąć niepożądane,

uciszyć, wyprzedzić zachłanną noc,

zdążyć przed zmierzchem. [...]

Zdążyć przed zmierzchem

To jeden z najciemniejszych zmierzchów, jakim poezja powinna dać wyraz. Życie ciąży ku tragicznej puencie – czytamy. Zmierzch jest tu znakiem oddalenia, ale nie obcości, odejścia, ale nie utraty nadziei na powrót. Pejzaż paryskiego Placu Inwalidów współgra z aurą ostatniego spotkania – wszystko osnute w rytmie nokturnu – we mgle, skryte za zasłoną niedopowiedzeń i przemilczenia. Z szarości świata wyłania się jednak zarys krzepiącej idei, że oto zapamiętany “gest rzucony na do widzenia” nie będzie tym ostatnim. Autorka tomu pojąć nie zdołała, może teraz zrozumie przyczynę zapadania się w nicość “przyjaciela nocy”, naśladującego “życiorysy tych, którzy odeszli”: poetów wyklętych, zapomnianych przez świat, pogrzebanych za życia, kroczących ku katastrofie. Czy sprawił to klimat Paryża? A może silne, wypełniające każdą szczelinę wierszy autora Nic, pragnienie zakorzenienia, choćby w micie, w nieśmiertelnej legendzie?

Tak tu o figurze domu i utracie Arkadii, o słowie, nieledwie ocalającym (bo czyż udaje się podtrzymać rusztowania życia?), o przeglądaniu się w ciemności i bólu duchowych mistrzów, poszukiwaniu poetyckich “punktów odniesienia”, o potrzebie czytania klasyków i mówienia w ustanowionym przez nich metrum – powtarzaniu fraz i czernieniu marginesów na kartach starych ksiąg. Po poecie zostaje coś jednak, ślad, glossarium, zbiór dopisków i komentarzy do tekstu głównego – życia.

Aleksandra Francuz

Teresa Tomsia, Gdyby to było proste, Biblioteka “Toposu”, T. 109, Sopot 2015

* * *


Tomasz Pyzik, kwartalnik literacko-artystyczny „Fraza” 3/2015

Dopełnić się dotykiem niewidzialnego

Kolejny tom wierszy poznańskiej poetki Teresy Tomsi wydany w znakomitej serii Biblioteki „Toposu” przynosi dawkę tekstów, nad którymi warto się pochylić. Poezja ta nie przelatuje jak mgnienie, nie daje się szybko zapomnieć, lecz zostaje w czytelniku na dłużej, prowadzi do cennych rozmyślań najpierw śladem przeżyć podmiotu mówiącego, by niepostrzeżenie przekierować odbiorcę w często omijany, wewnętrzny świat dociekań egzystencjalnych. Tytułowa fraza – Gdyby to było proste – znajduje swe umocowanie w utworze Wytrwać aż po kres, który jest impresją po śmierci poety Artura Fryza. Wiersz ten, obok dramatu wpisanego między wersy, porusza kwestię językowej nieobjętości, znaczeniowej niewystarczalności postrzeganego świata. Pełnia poetyckiego wyrazu dochodzi tu do kresu możliwości, a wydaje się, że może być coś więcej poza tym, co powiedziane i napisane. W dwóch ostatnich strofach czytamy: „jakby pejzaż ulicy, / ogrodu czy podwórza / mógł nagle odpowiedzieć / na wszystkie pytania / jakim nie sprostał / wiersz. // Gdyby to było proste – / wytrwać aż po kres, / którego nie sposób przyjąć / za odpowiedź”. W tym miejscu poezja kończy się i… zaczyna.

To fascynujący i, jak sam tytuł zbioru wskazuje, niełatwy moment poetyckiego doświadczenia, w którym czytelnik może współuczestniczyć. Tomsia nie dopuszcza bierności, stagnacji – jej poezja nieustannie poszukuje, nie wyraża zgody na poznawcze ograniczenia. Ten wątek w artystycznym dorobku autorki Gdyby to było proste stanowi istotną część, a jego kwintesencję znajdziemy w jednej strofie utworu o znaczącym w tym kontekście tytule Zdążyć przed zmierzchem: „Może, aby żyć zgodnie w sąsiedztwie marzeń, / musimy wciąż pytać, zaglądać w karty przeszłego / i dalej iść – nazywać, ogarniać najtrudniejsze – / zdążyć przed zmierzchem”. Pragnienie doświadczenia pełni wiąże się u tej poetki z jej wyjątkową świadomością słowa poetyckiego, od którego, tak jak i od siebie, wiele wymaga. W przedłożonym materiale literackim wyczuwamy imperatyw wyjścia poza Słowo, a to klasyfikuje go do swoistej meta-poezji – kategorii, w której myśl dotyka świadomości istnienia rzeczywistości będącej poza powszechnie przyjętym kodem semantycznym. Najpełniej uwypukla to fragment wiersza W każdą godzinę: „[...] odnajdować / uważny namysł Księgi, spisywać pradawne glorie, / poszerzać glossarium w nowo ustanowionym / terytorium Słowa – aby nie przebrzmiało, co miało być wypowiedziane, żeby utrwaliło się / w podstawie przyszłego”. „Wizje ukrytego słowa” wspomniane w liryku Spojrzenia pozytywnie prześladują osobę mówiącą, która dąży do translacji na rozpoznawalne.

Istotnym elementem najnowszego zbioru Teresy Tomsi są też liryczne wspomnienia najbliższej rodziny oraz przywołanie dorobku twórców sztuki, którzy znacząco wpłynęli na artystyczną tożsamość autorki. Poetka subtelnie wspomina ich w wierszach, dając im to co najcenniejsze – uznanie, pamięć, szacunek. Ucieleśnia tym samym horacjańskie non omnis moriar, które jej ustami metaforycznie wypowiadają ci, którzy odeszli. Zastosowanie tej formuły wskazuje na ważną część pisarstwa, jaką jest pamięć przeszłości. To pamięć miejsc i postaci, która powinna w jakimś stopniu stanowić część twórczości każdego poety będącego swoistym spadkobiercą dorobku poprzedników. Ślad tego procesu znajdziemy już w utworze otwierającym zbiór, zatytułowanym Ktoś, kiedyś. W ostatnich wersach czytamy: „Kruszenie się w sobie, / odpadanie od sylab, które ktoś / poskłada – kiedyś”. W utworach poznańskiej artystki znajdziemy wzmianki, umiejętne próby poskładania wspomnień, odgłosy rzeczywistych i literackich spotkań z takimi rzeźbiarzami jak Paweł Jocz, Michał Milberger, z poetami Zbigniewem Dominiakiem, Andrzejem Ogrodowczykiem, Henrykiem Smuczkiem, Wojciechem Bąkiem, Arturem Fryzem, Wisławą Szymborską. Znajdziemy też odniesienia do Charlesa Baudelaire`a, Rainera Marii Rilkego.

Głosy teraźniejsze opierają się na literackich aluzjach do Piotra W. Lorkowskiego, Julii Hartwig, Krzysztofa Kuczkowskiego, Andrzeja Sosnowskiego, Tadeusza Dąbrowskiego, Krzysztofa Jeżewskiego, Mariusza Olbromskiego i Zbigniewa Bieńkowskiego. Jak widać, dość szeroka paleta autorów towarzyszy rozważaniom zawartym w zbiorze. Teresa Tomsia zwołuje poetyckie konsylium do wspólnego poszukiwania, zadawania pytań koncentrujących się na problemie poruszonym w kilku wersach utworu Muszelki, kamyki: „Pomyślane zdania mają swoje trwanie; kamyki, / nic mi do nich, a jednak rzucają się w oczy niedoobecnością, / sugerując istnienie jakiegoś nieokreślonego porozumienia / między nimi a resztą świata, która przepada, przenikając / gdy próbuję całość ująć w sposób logiczny”. Uchwycenie i skonkretyzowanie owej „niedoobecności” jest kolejną powinnością poetki, która chce z tym zadaniem, jak już było wspomniane wcześniej, „zdążyć przed zmierzchem”, wsłuchując się w „ślady i echa misterium poznania” – tak w jednym z wersów został nazwany ów proces zgłębiania epistemologicznej tajemnicy. Wszystko po to, by zrealizować marzenie synonimicznie zawarte w poezji na przestrzeni wieków, które Tomsia wyraża w stwierdzeniu zamykającym wiersz Czwartek Literacki: „warto dopełnić się dotykiem niewidzialnego”. I właśnie to dążenie do poczucia filozoficznej pełni, kompletnego oglądu rzeczywistości oraz pojęcia jej sensu wymaga czytania dorobku kultury, wymaga poszukiwania wskazówek, które doprowadzą do znaczącej metamorfozy nie tylko w postrzeganiu świata, ale przede wszystkim w pojmowaniu siebie. W znaczącym liryku Podpowiedzi czytamy zatem: „Nie tkwię już w tym, co przeszłe, / trwam jedynie w teraz – nie jestem w stanie / zaradzić, by było jaśniej, przejrzyściej – / patrzę spokojnie, z uwagą i tkliwie / jak moje istnienie obraca się w sobie, / przeobrażając mnie słowo po słowie / w kogoś Innego, kto pyta, / ale nie przeraża”. Podmiot mówiący buduje doświadczenie teraźniejszości na fundamentach przeszłego. Zagłębianie się w tajniki bytu nie miałoby jednak sensu, gdyby zamykało się w tych dwóch wymiarach czasu. Potrzebna jest jeszcze nadzieja związana z przyszłością, która determinuje filozoficzną kwerendę. Znajdziemy ją w ostatniej strofie utworu Zbieram chwile na pniu: „Lecz powróci do mnie / jedyna, / której nie przeczułam, / nie zapisałam – / pierwsza ekstaza / przed otwarciem oczu, / przed skazą, / przed pamięcią”. Widzimy tu przekonanie o istnieniu przedrzeczywistości, obrazu czystego, nieskalanego „byciem-w-świecie”, „ja” liryczne mówi o przestrzeni, do której być może jedynie poezja potrafi się włamać poprzez odkrywanie nowych możliwości słowa. Tomsia lirycznie koresponduje w tym miejscu z Czesławem Miłoszem, który w drugiej strofie wiersza Nadzieja pisał: „Wejść tam nie można. Ale jest na pewno. / Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli, / Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną / W ogrodzie świata byśmy zobaczyli”.

Nie jest to zadanie łatwe (jeszcze raz przypomnijmy w tym kontekście znaczenie tytułu zbioru), ale dzięki temu może być fascynujące. Dociekliwość w tej kwestii wydaje się być najistotniejszym wyróżnikiem dobrej poezji. Dlatego też ostatnie zdanie tomiku w przywołanym już wierszu Podpowiedzi brzmi: „Nie ustaję w zadawaniu pytań”. Najnowszy zbiór Teresy Tomsi powoduje, że i my zaczynamy zadawać pytania. Jest to jego duża zaleta, bo skłania nas do niecodziennych poruszeń myśli filozoficznych, dzięki którym odkrywamy siebie i świat – coś, co mylnie wydawało się nam dotąd dobrze znane.

Tomasz Pyzik

Teresa Tomsia, Gdyby to było proste, Biblioteka „Toposu”, T. 109, Sopot 2015.

*  *  *