Zapytaj wraz ze mną : Co się dzieje w tobie? Co w okół w nieustającym ruchu się staje?
Że wątpisz i szukasz wciąż nowych słów, aby opisać doznane...
Witam serdecznie Przyjaciół i Czytelników na mojej stronie!

Przeczytaj recenzje

[xls child_of=6]

Adriana Szymańska, “Przegląd Powszechny” 5/2012, s. 145-147

Wznosząc się ku sobie

Teresa Tomsia jest konsekwentna w penetrowaniu tajemnic istnienia, w umacnianiu słowem twierdzy własnej samotności przeciw niepojętości Boga i świata. Wątpiąc, idę – mówiła w jednym z wcześniejszych wierszy, ale też wspólnota wędrowania była i jest podstawowym argumentem poetki w walce z pułapkami doczesności. W nowym zbiorze – podobnie jak w poprzednich – powtarza utwory już publikowane w innych tomach, podkreśla w ten sposób ciągłość i wiarygodność własnych poszukiwań i tropów poznania. Wątpienie, niepewność, wewnętrzny niepokój towarzyszą jej nadal na poetyckich ścieżkach ku prawdzie, otwiera się wszakże ona na te znaki istnienia, które stanowią constans wśród ciemności i błędów popełnianych po drodze. W jednym z wierszy “Ciesz się, że ujrzałaś swoją twarz” mówi: Jesteś – to wszystko co mogłaś otrzymać / i nic więcej nie dostaniesz (…) Ciesz się, że masz siebie (…) żyjesz.

Życie jako dar, największa wartość dana nam tu i teraz, uzasadnia i usprawiedliwia, nie tylko według tej poetki, wszelkie kłopoty egzystencjalne i poznawcze, które mu towarzyszą. Dla Teresy Tomsi liczy się przede wszystkim właśnie obecność wśród żywych i możliwość świadczenia o własnym w tym życiu udziale. Spotkania z bliskimi, z przyjaciółmi, z żyjącymi i zmarłymi artystami, mistrzami, podróże po świecie i po śladach własnej pamięci, spacery po bliskiej okolicy, kontemplacja pejzaży, oglądanie fotografii i odwiedzanie cmentarzy to żywe znaki tych wizji, które powracają w jej wierszach w postaci pewników, wątpień i pytań. W jednym z wierszy poetka stwierdza ze smutkiem, ale też z nadzieją: jeśli otwiera się jeszcze jedno spojrzenie/ w dal, w przestrzeń bez znaku, / chociaż żal po stracie, smutek – // może wtedy nasza podróż nie skończy się jutro, / będzie wciąż istnieć, dłużej od nas trwać. Życie wieczne ma dla poetki perspektywę w tym, co toczy się dziś, wśród zwykłych i niezwykłych zdarzeń współczesności. Podobnie jak w poprzednich wierszach poetka penetruje tu sekrety czasu – trwania i przemijania, dojrzewania i umierania, by odkryć na nowo ten niepowtarzalny aksjomat, że chwila może mieć wymiar wieczności. Wyraża to w jednym z wierszy o Paryżu pod tytułem Czym jest to miasto”: Jeszcze raz przejrzyj się w sobie, / by odkryć to samo zadziwienie, że chwila / to jest tak nierealnie długo, gdy trzeba przetrwać / w obu istnieniach naraz: w pamięci, w odbiciu.

Wędrówki po miejscach uświęconych przez obecność wielkich poetów i malarzy, odnoszenie się w wierszach do tych, którzy ukształtowali wrażliwość poetki i jej poczucie piękna – to stałe praktyki poetyckie Teresy Tomsi. Wiersze z cytatami z bliskich jej poetów, a także te pisane specjalnie dla nich, m.in. dla Czesława Miłosza, Zbigniewa Herberta, Zbigniewa Bieńkowskiego, Julii Hartwig, Zbigniewa Dominiaka, Andrzeja Sosnowskiego, Wincentego Różańskiego, Krzysztofa Kuczkowskiego, Andrzeja Ogrodowczyka tworzą także w tym zbiorze klimat wspólnoty, współobcowania ze światem sztuki, w którym utrwalane są – wypierane coraz częściej z życia – transcendentalia: dobro, sprawiedliwość, wierność, solidarność. (…)

Oznajmiając w jednym z wierszy: jesteśmy dziećmi Mowy, potwierdza Tomsia swoją wiarę w moc poetyckiego świadectwa historii i w możliwość ocalenia w Słowie tych treści i wartości, które najwyżej ceni w życiu własnym i w życiu najbliższych. W jednym z wierszy, zatytułowanym “Oczekiwałam wiele”, podkreśla tę ufność: Słowa, słowa, słowa…/ na ostatnią miarę. “Ostatnią”, czyli najwyższą, ostateczną, nadprzyrodzoną? A to oznaczać może, że wiersz ma dla niej szczególną rangę, rangę dowodu o prawdzie przeżyć w świecie codziennych zmagań z żywiołem egzystencji czy z żywiołem śmierci, nie jest po prostu przedmiotem gry czy zabawy. Za element gry słownej uznać można natomiast tytułowe “kamyki”, powracające nominalnie w kilku wierszach jako metafory stałości i zmienności, jasności i mroku, a więc niejednoznaczności, wielopojęciowości bytu. Jednym z najbardziej wymownych utworów na ten temat jest wiersz “Podnoszę z ziemi kamyk”, w którym poetka ujawnia własną mitologię i kosmologię, a nawet teologię rzeczy materialnych, poddanych boskim prawom. Oto fragment: Jest kamyk planetą ziarnem / rzeźbą na grobie przyjaciela / rozhuśtaną w niejasności opoką / mistycznym pomnikiem krajobrazu / ozdobą blokowego parapetu / symbolem zatwardziałego sumienia / wykrzyknikiem w zbiorze przykazań / głazem w galerii niezłomnych / okruszyną wszechświata / cmentarną bramą / kosmicznym pyłem / szkieletem podziemi / ciałem przestrzeni. Można by uznać ten wiersz za pojęciowe credo autorki, gdyż w litanii znaczeń pospolitego kamienia mieści się niepospolita energia mentalności i emocjonalności poetki. Poszukuje sensu w świecie i trafia szczęśliwie nie tylko na materialne pobudki i spełnienia ludzkiego życia, lecz także na najgłębsze duchowe jego oznakowania. (…)

Adriana Szymańska

Teresa Tomsia, Kamyki. Elegie i krótkie żale,

Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2011, 105 s.

*  *  *

Piotr Bednarski, “Recogito” 68/2012 (kwiecień-czerwiec)

Jesteśmy dziećmi Mowy

Poznańska poetka Teresa Tomsia jest autorką dojrzałą i świadomą swoich artystycznych wyborów. Jej nowa książka poetycka Kamyki. Elegie i krótkie żale to podróże przez czas i przestrzeń – od początku po kres, sprzed lustra ku źródłom kultury. Obszerny zbiór wierszy zawiera kilka wątków splatających się z sobą i wzajemnie dopełniających w pytaniach o utracone, odzyskane czy uratowane mimo upływu czasu lub zmiany punktu widzenia (Elegia domowa, Pożegnalna wieczerza, Próba powrotu). Pytania retoryczne, jakich w tej poezji znajdziemy wiele, kierują uwagę czytelnika w stronę rozrachunków egzystencjalnych, zamyśleń filozoficznych i estetycznych skłonności, bo – jak sugeruje autorka – są pytania, na które nie znajdziemy odpowiedzi, ale ich obecność w naszym życiu jest koniecznym dylematem:

Jak, nie zniekształcając, dotrzeć głębiej;

w jaką przestrzeń snów i obrazów odejść,

by – powracając – stawać się niewzruszonym

lecz dostępnym, żywym jak spojrzenie van Gogha –

jeśli nie wszystko, co istnieje, może być nazwane

(Po wyjściu z Musée d’Orsay)

Teresa Tomsia wie, kim jest, w jakim czasie żyje, zna swoich wybitnych poprzedników, ale ich nie naśladuje, lecz prowadzi dialog z poznanym stylem i widzeniem świata, odwołując się do doświadczeń językowych i społecznych swojej współczesności – charakterystyczny jest tu tryptyk napisany na kanwie trzech zdań z poezji Rilkego, gdzie poetka stawia w centrum miasta postać humanisty zapatrzonego w siebie (“Być może mylę się co do prawdy o sobie / jaką zdołałem wyśledzić w księgach / w oczach najbliższych ciał niebieskich / w poświacie snów o potędze”), lecz znajdującego szansę przemiany w odwołaniu do duchowej głębi myśli autora elegii mogącego być jego “pełnomocnikiem” w rozmowie z Nieskończonym.

Autorka jest też wnikliwym świadkiem swoich czasów w pytaniach o tożsamość kresową pokolenia rodziców, o ich tułaczkę z tarnopolskiej i nowogródzkiej ziemi przez kazachstańskie stepy, przez pomorskie miasteczka przesiedleńców. Na Górczyńskim Cmentarzu w Poznaniu spoczywa jej ojciec: “Kresowianin na wietrznym Wawelu / obywatel sumienny wyznawca / że prezydent to symbol narodu”.

Obecnie często filozofami bywają poeci. Czytając wiersze: Dziewczyna z fotografii, Epitafium dla Pawła Jocza, Jestem na planecie, Na tym świecie, Mój estetyzm można odnieść wrażenie, że są to krótkie rozprawy filozoficzne, autorka zastanawia się bowiem nad sensem bytu i obecnością człowieka wśród rzeczy, rozważa też swoją rolę w codzienności, ukazując siebie w nieustającej przemianie, w ruchu myśli i zjawisk: “A ja / do nikogo nie należę // chyba że do Ciebie / Wielka Tajemnico // ale czy Ty / upomnisz się o mnie”.

Krótkie żale dawne i nowe przeplatają się w tomiku Tomsi z elegiami pisanymi szeroką frazą, ukazując różnorodność możliwości stylistycznych autorki i wielobarwność języka, dając czytelnikowi satysfakcję estetyczną i radość wspólnego odwoływania się do mistrzów poetyckiego słowa: Hölderlina, Rilkego, Herberta, Hartwig, Bieńkowskiego, bo – jak pisze poetka w wierszu poświęconym pamięci łódzkiego poety Zbigniewa Dominiaka – “Kto odchodzi z wierszem, / jest ostatni – / ogarnia spojrzeniem, co było / i zapisuje: Tak to jest. / Szukałem i… szukam.” Imponuje w książce Tomsi rzetelność odwołań i twórcza moc poetyckiego dialogu, szacunek dla dzieła artystów-przyjaciół i utrwalona świadomość roli poety : “Niedorzecznie mówić, gdy nikt nie odpowiada, / a jednak w tym zwracaniu się ku tobie odnajduję sens; zakorzenia się we mnie to, co osobne, mroczne, niepoznane” (Nasze listy).

Otwieranie tajemnych drzwi jest zadaniem artysty i chwała mu, jeśli – tak jak autorka Wiecznej rzeki, Przed pamięcią, Skażonej bieli – zdaje sobie sprawę, że każdego dnia stajemy przed nowym zadaniem, nieufni wobec własnych umiejętności, ponad swoją miarę pokorni: “jesteśmy wszak dziećmi Mowy. Ona nas wypowiada, wyspowiada, / wypaczając najczulsze znaki, / gdy skanduje swoje wyuczone hasła” (Nic mi w tobie nie zagraża).

Książkę elegii Teresy Tomsi, bogatą w wiele wątków autobiograficznych, metafizycznych i kontekstów kulturowych, trzeba by omówić w obszerniejszym niż recenzja szkicu, zwłaszcza ciekawy jest motyw kamienia opisany wielokrotnie w oryginalny sposób (“mistyczna rzeźba”, “okruszyna wszechświata”, “szkielet podziemi”, “ciało przestrzeni”), ale już przy pierwszym czytaniu objawia się indywidualność polskiej poezji świadoma wyborów etycznych i artystycznych. Jest to autorka konsekwentnie rozwijająca podjęte w poprzednich tomikach tematy przemijania i tożsamości – jak w dyptyku odwołującym się do twórczości Czesława Miłosza Nieużyte pióro:

Jest jednak prześwit radości,

że udało się wreszcie przebaczyć –

czego wcześniej nie umiałam –

sobie i innym.

Młyny pracują dla wszystkich,

niosąc satysfakcję,

wiersz

albo zbawienie.

Piotr Bednarski

Teresa Tomsia: Kamyki. Elegie i krótkie żale,

Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2011, 105 s.