Zapytaj wraz ze mną : Co się dzieje w tobie? Co w okół w nieustającym ruchu się staje?
Że wątpisz i szukasz wciąż nowych słów, aby opisać doznane...
Witam serdecznie Przyjaciół i Czytelników na mojej stronie!

Przeczytaj recenzje

[xls child_of=6]

Powidoki przemijania

I

Teresa Tomsia jest poetką, której biografia obejmuje nie tylko twórczość poetycką, także działalność popularyzatorską, organizacyjną, edukacyjną – w szerokim tego słowa znaczeniu upowszechniającą kulturę literacką, pamięć historii, przenikanie się sztuki słowa i muzyki. Poznańska pisarka znana jest z podejmowania działań wykraczających szeroko poza wydawanie książek – angażuje się w promowanie twórczości innych autorów, realizuje projekty kulturotwórcze, współpracuje z wieloma środowiskami jako juror i recenzentka. Przykładem może być chociażby powołanie przez nią do życia Klubu Piosenki Literackiej „Szary Orfeusz”, w ramach działalności którego przeprowadziła wiele spotkań autorskich ze znanymi poetami, bardami i zespołami muzycznymi. Krytycy reagują z sympatią na jej twórcze działania i chętnie komentują kolejne książki. Wojciech Kaliszewski podkreśla, że „jest poetką sięgającą wprost do uczuć człowieka wrażliwego i niezwykle mocno związanego z otaczającym go światem” („Nowe Książki” 2/2001).  Adriana Szymańska zauważa: „Teresa Tomsia jest poetką dojrzałą, świadomą roli, jaką poezja może odgrywać współcześnie zarówno w przestrzeni kulturowej i światopoglądowej naszego życia, jak i w sferze wartości, moralnych podstaw bytu. Z powagą podchodzi do meandrów własnego losu, komplikacji i obciążeń, wynikających z doznań codzienności, ale też z nawarstwień historii” („Nowe Książki” 6/2015). Tomasz Pyzik tak pointuje recenzję tomiku Kobieta w kaplicy: „Teresa Tomsia nie pierwszy raz udowadnia, że jej twórczość cechuje się intersemiotycznym balansowaniem między wyrażalnym a niewyrażalnym. Jest to poezja graniczna, która operuje znaczeniami o maksymalnym nasyceniu. Tę cechę najlepiej uwydatnia ostatni fragment utworu Kim jesteś: „Niedostrzegalnie stajesz obok / i nie pozwalasz dalej – / za granicę zdania” („Topos” 3/2017).

Tom wierszy W cieniu przelotnego trwania został opracowany jako książka jubileuszowa z okazji czterdziestolecia debiutu, który miał miejsce jesienią 1981 roku, gdy Teresa Tomsia wydała tomik Czarne wino o surowym egzystowaniu w pomorskim miasteczku przesiedleńców. W najnowszej książce pomieszczone zostały utwory zarówno z wcześniejszych publikacji, jak i teksty nowe, co daje czytelnikowi wgląd w kilka charakterystycznych dla niej wątków podróżnych, autotematycznych, tożsamościowych. Uderza w tej poezji nastrojowość, lekka nuta melancholii, będąca jak gdyby powidokiem przemijania, który jednak nie jest tajfunem, zmiatającym teraźniejszość i przeszłość, ale  tchnieniem wiatru przynoszącym zadumę i refleksję nad ludzkimi losami. Refleksja ta nie ma jedynie wymiaru estetycznego, lecz jest głębokim, egzystencjalnym zamyśleniem nad prawami życia, przyjaźni, nad istotą sztuki. Już w pierwszym wierszu Zbieram chwile na pniu znajdujemy znamienne motto, będące cytatem ze Wstępu do poetyki Zbigniewa Bieńkowskiego: „Bym nie był aluzją tylko do samego siebie./ Bym nie był wspomnieniem tylko samego siebie.” Właśnie tak brzmi wołanie poetki o prawdę w życiu i w sztuce, by nie zatrzymywać się na tym, co powierzchowne, co jest tylko pozorem, ale starać się wejść w głębię ludzkiego, czyli również własnego, życia. I takie są jej wiersze – poszukujące autentyzmu, pełne zadziwień i wiary w człowieka, a jednocześnie przeniknięte ufnością w moc poezji, co w tak dobitny sposób wyraziła w wierszu Niweczyć piórem ciemność. Wyobraźnią i determinacją w twórczym działaniu Teresa Tomsia „niweczy ciemność”, ocala od zapomnienia, daje nadzieję, że nie wszystko przepada, że w powidokach pamięci udaje się ochronić najważniejsze.

II

W wielu utworach zamieszczonych w tym tomie istotne jest bezpośrednie odniesienie do konkretnych osób. Autorka wybrała liryki dedykowane artystom, którzy stali się ważni na jej drodze twórczego rozwoju, a niektóre związki artystyczne przerodziły się w przyjaźń. Pojawiają się w jej wierszach żyjące postacie oraz ci, których już z nami nie ma. O tym, że twórczość autorów takich jak Julia Hartwig, Zbigniew Dominiak, Wojciech Kass jest jej bliska, świadczą cytaty i odniesienia, metaforyczne relacje spotkań i rozmów. Wszystko to zaświadcza, iż dla Teresy Tomsi drugi człowiek i bliski kontakt z nim jest niezbędny dla życia i tworzenia, jest czymś, czym karmi się jej poetycka wyobraźnia. Cóż mogą znaczyć miejsca w najpiękniejszych zakątkach świata, jeśli nie pojawia się tam człowiek, z którym można, choćby przez chwilę w nich przebywać: „Czym jest to miasto, / czym jest każde z miast, / jeśli nie pachnie twoją skórą, / przemokniętym swetrem?” (Czym jest to miasto). To zainteresowanie drugim człowiekiem nie ma u autorki Przed pamięcią (2000) jedynie waloru poznawczego, jest przepełnione ciekawością tajemnic wszelkich rzeczy tego świata, zachwytem i życzliwością, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że inni zawiedli czy nie spełnili pokładanych w nich oczekiwań. Zauważył to już Ryszard K. Przybylski: „Wiersze Teresy Tomsi konsekwentnie stawiają pytania o sens: sens świata, sens ludzkiej egzystencji, sens słów, z których powstają. Za taką postawą kryje się nie tyle ciekawość, chęć zrozumienia losu, jaki nam przeznaczony, co rozczarowanie przeżywane wówczas, gdy refleksja dotyczy doznawanych uczuć. Warto zauważyć, że poetka nie zawierza jakimkolwiek stanom satysfakcji, pewności, samozadowolenia. Każde pozytywne mniemanie zdaje się skrywać bowiem również swe przeciwieństwo, każda ufność zostaje postawiona w stan oskarżenia” (Wieczna rzeka-Der Ewige Fluss, 1996, posłowie). Mimo uświadomionych sprzeczności w doznaniach, wiersze, w których pojawiają się znane autorce postacie, są przepełnione serdecznością i próbą zrozumienia innego, np. w Dzienniku dedykowanym Mariuszowi Grzebalskiemu: „Coś się nie udało, próbujesz znowu / odczytać, ale to rzeczy mają / ostatnie słowo: pióro, zeszyt na tarasie, / lampa, pod którą piszesz”.

Końcowa część tomu zatytułowana Dedykacje zawiera teksty powstałe z inspiracji twórczością i postawą poetki. To dopełnienie wskazuje na szczególne więzi szacunku i przyjaźni, jakimi została obdarzona, jest też dowodem na możliwość stworzenia autentycznej wspólnoty pisarzy ceniących wzajemnie artystyczne i życiowe wybory. W obecnych czasach skazani na przebywanie sam na sam z kartką papieru czy ekranem komputera potrzebujemy serdecznej więzi. Teresa Tomsia ma osobowość otwartą na innych, nie poprzestaje na samotnym zmaganiu się z materią słowa, jest ciekawa ludzi, zawsze gotowa na dialog o poezji i historii, o twórczości koleżanek i kolegów po piórze, czemu ostatnio daje wyraz na łamach kwartalnika „Fraza” w cyklu esejów W pamięci, w odbiciu.

III

Spotkania z innymi ludźmi oznaczają nie tylko ubogacające trwanie, ale również rozstania, często bolesne odejścia i żal po doznanej stracie. Takich momentów utraty znajdujemy w wierszach Teresy Tomsi wiele, dotyczą śmierci i rozstań, zapomnienia i nieakceptacji: „Nie pytaj, różo, co się stało / z zatraconym czasem – / przyjaciel zamilkł, / zapomniał, / choć witałam go  / z pochodnią serca, / ledwie chwytał oddech / i czarny kapelusz – // nie udało się porozumieć / z bratem” (Nie pytaj, różo). Pomimo trudnych doświadczeń, w wierszach poznańskiej autorki nie ma rozgoryczenia czy zniechęcenia, lecz ciągle jest wiara w przyjaźń, choć niekiedy są to relacje trudne: „I nic na to nie poradzisz, / że przyjaźń zawiodła, ważne, aby pamiętać, / co było przed utratą – jak wiele z siebie dałeś, / by trwać przy niej tyle, ile było możliwe / i wyobrażone, ile potrafiłeś.” (Przyjaźń jest tym, co możliwe).

Przyjaźń i spotkania z ludźmi to jedne z największych wartości, chociaż czasami tych ludzi już nie ma, jednak pozostają miejsca, wspomnienia, coś, co poetka nazywa „tchnieniem dawnych spotkań”, gdy wspomina poetę Macieja Niemca (Zdążyć przed zmierzchem). To egzystencjalne tchnienie, doświadczanie przemijania są materią, za pomocą której Tomsia buduje nastrój wierszy, a jednocześnie, jak gdyby na przekór, poszukuje stałości i otwiera się na nieskończoność. Doświadczenie metafizyczne może pojawić się wszędzie, w najbardziej niespodziewanym momencie: „Otwiera się z wolna / twoja nieśmiertelność” (Nad Jeziorem Genewskim). Odczuwamy niepowtarzalność każdej chwili, tego, że nic się nie powtarza, ale to przemijanie jest przecież tak naturalne jak oddech, pierwszy i ostatni, o czym w przejmujących słowach pisze poetka w liryku Trzeba umieć odejść: „Trzeba umieć odejść. Powtarzać wdech, wydech, / choć każdy z nich jest pierwszy i ostatni. / Trwać do końca, nie oddalając się, / nie opuszczając dopiero co poznanej chwili – / aż spłonie, co w popiół ma być przemienione”. Opisane chwile „w cieniu przelotnego trwania”, jak głosi tytuł książki wzięty ze strofy pierwszego wiersza, znajdują miejsce w bezsłownej pieśni serca, w emocjach, jakich nie sposób opisać: „Przechowuję je z myślą o dniach, / gdy znicze nadziei zgasną / na cmentarzach, / zostawiam na mroczne czasy, / kiedy planeta spłowieje, / a litery rozkruszą się”, poeci bowiem zostali obdarzeni niezwykle ważnym powołaniem – przechowują pamięć, budzą nadzieję, śpiewają „pieśni nieznane, acz radosne jak poranek rozpoczynający czuwanie” (Zbieram chwile na pniu).

IV

Pisząc o twórczości literackiej i aktywności kulturotwórczej Teresy Tomsi warto wspomnieć o jej zaangażowaniu w tematykę kresową. Gdy nazywamy ją poetką poznańską, trzeba jednak dodać, że Poznań jest dla niej miejscem z wyboru, a nie z urodzenia. Urodziła się na Dolnym Śląsku w Wołowie, zaś młodość spędziła na Pomorzu w Świdwinie, natomiast jej rodzina, doświadczona zsyłką na Syberię, pochodzi z Kresów Wschodnich. Nigdy nie zapomniała, skąd wywodzą się jej przodkowie i jaką drogę przeszli w czasie wojennej zawieruchy. Pamięć zsyłki i wygnania z rodowych majątków rodziców i dziadków przekazała w książce Dom utracony, dom ocalony (2009). Również w poezji pojawiają się wątki kresowe, w tomikach Gdyby to było proste (2015) oraz Kobieta w kaplicy (2016) znajdujemy nawiązania do losów rodziny i bolesnej polskiej historii.

Zbiór wierszy W cieniu przelotnego trwania jest wyborem tożsamości artystycznej, a nie historycznej, dlatego nie znajdujemy tu wierszy takich jak: Usłyszeć wołanie Wołynia, Legionista 1940, Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców. Tematyka ta pojawia się rzadziej, aczkolwiek odnajdujemy jej ślady w wierszu Bliżej, gdzie poetka zwraca się do  nieżyjącego ojca – to „Kresowianin na wietrznym Wawelu”, jak określiła go w innym wierszu – ocalając pamięć o nim i jednocześnie o wszystkich, którzy tworzyli z nim wspólnotę losu: „Przedzieram się wciąż ku Tobie / wśród kresowych legend, zakurzonych / notatek, pieśni, wiązanek i świec, / by móc stanąć bliżej – / znów doznać wspólnej obecności.” Te wersy celnie oddają stosunek Tomsi do prawdy historii, do losów pokolenia ojców, budują portret zbiorowy, ożywiają pamięć, zderzając ją z mitem.

V

Postawa twórcza Teresy Tomsi bliska jest temu, co można określić jako poezję złączoną z życiem i pisaną życiem – tym codziennym, ale w tej codzienności odnajdującą egzystencjalną głębię i poddającą weryfikacji to, co już wiadome. Bardzo ważne dla autorki są spotkania z ludźmi i fascynacja ich losami, co sprawia, że często stają się oni centrum jej poetyckiej twórczości, czego dowodem jest choćby ten najnowszy zbiór poezji, którego motywem przewodnim są właśnie spotkania (ale i rozstania) z przyjaciółmi. Mówi o tym wiersz Tego nigdy się nie wie, w którym dwie pierwsze strofy to konkret, opis sytuacji, miejsca i ludzi w nim obecnych – w tym przypadku festiwalu poezji i czytania wierszy na Zamku w Świdwinie. Ostatnia strofa jest celnym podsumowaniem owego spotkania i próbą odpowiedzi na pytanie o sens pisania wierszy: „Miłość działa inaczej. Tego nigdy się nie wie. Daje znaki / w ciszy, samotnie. Trzeba nauczyć się rozumieć i przebaczać, / pisać listy, próbować bez końca, jak smakują jej dary”. To pisanie życiem podszyte jest niekiedy autoironią, czasem gorzką refleksją, ale też pisane w epifanii, w zadziwieniu różnorodnością świata i możliwościami człowieka. Jej poetyckie credo głosi, by niestrudzenie dążyć ku wzgórzom, z których roztacza się „niepowtarzalny widok ofiarowanego świata”. Tak poetka napisała w wierszu ***Tagore przedziera się ku wzgórzom dedykowanym wybitnemu metafizykowi Andrzejowi Ogrodowczykowi: „Nikt poza nim tego nie ujrzy – tylko on, / ten jeden raz, gdy przenika granicę ciemności / i dostępuje tajemnicy objawienia. // Będę tam z nim, / ja – / zielona łąka u podnóża” (Skażona biel, 2004).

Teresa Tomsia jako poetka ma jeszcze jedną ważną cechę, jest nią jej osobność. Subtelnie mówią o tym Okruchy. W wierszu tym bohaterką jest sroka, stająca się alter ego autorki, na co dobitnie wskazuje ostatnia strofa utworu: „O, być takim cyrkowcem! / Utrzymać się przez kwadrans / na iglastym patyku – bez braw, / laurów, popisywania się przed stadem – / w samotnej drodze po kilka okruchów / rzuconych na ścieżkę.” Wydaje się, że to dążenie do bliskości z innymi ludźmi ma u poetki swoją przeciwwagę w dążności do samotnych poszukiwań owych okruchów prawdy, powidoków przemijania, które niczym samotny ptak zbiera nieśpiesznie na ścieżkach życia. Nie jest to łatwe, niezbyt często przynosi laury, ale jest to droga zgłębiania prawdy zanurzonej zarówno w tym, co światowe, jak też wykraczającej poza tu i teraz, droga budząca podziw i uznanie.

Jerzy Ł. Kaczmarek

*  *  *

PRZYJACIEL: CZŁOWIEK, ŚWIAT, WIERSZ

1.

W cieniu przelotnego trwania stanowi kolejny retrospektywny tom poezji Teresy Tomsi, przygotowany tym razem z okazji – jak informuje wydawca – „podsumowania 40-lecia twórczych działań autorki oraz ukazania jej godnego miejsca we współczesnej literaturze i kulturze”. Książka w konsekwencji nie jest tylko publikacją rocznicową, ale również, koniecznie trzeba dodać, niezwykłym hołdem złożonym poetce. Dowodzą tego wiersze przyjaciół podarowane autorce, zamieszczone w części zatytułowanej Dedykacje (W. Kass, A. Szymańska, R. Żebrowski, W. Różański, E. Juszczak, I. Knapik-Machnowska, ks. W. Buryła, A. Wiśniewska, D.P. Żyburtowicz, J.Ł. Kaczmarek, S. Łowińska, L.M. Jakób, M. Wittbrot, C. Kotarski), a także  pojawiające się na kartach W cieniu przelotnego trwania utrzymane w konwencji portretu grafiki twórców tej miary, co Paweł Jocz, Franciszek Starowieyski, czy też reprodukcja wykonanej z gipsu Figurki Michała Milbergera (portretowaną jest oczywiście Teresa Tomsia).

Nie należy w tym widzieć wyłącznie ozdoby tomu, edytorskiego ornamentu, ale nieodłączny, konieczny element jego symbolicznej całości (nie tyle kompozycyjnej, ile artystyczno-ideowej). Całości, która jest próbą przybliżenia osobowości poetki – otwartej na słowo innych, otwartej na współbycie z innymi. Ta otwartość zarówno w sferze literackiego dialogu, jak i na płaszczyźnie egzystencjalnej jest pięknym ćwiczeniem w przyjaźni. Przyjaźń w twórczości Teresy Tomsi, co oczywiste, jest właściwie stale obecna. Zwróćmy uwagę, że przekonanie to potwierdzają komentatorzy liryki autorki Wątpiąc, idę: „Jej poezja jest też metaforycznym znakiem pamięci o przyjaciołach, którzy odeszli” (z notki wydawcy zamieszczonej w książce); „Wszystko to zaświadcza, iż dla Teresy Tomsi drugi człowiek i bliski kontakt z nim jest niezbędnym  do życia i tworzenia” (z posłowia J.Ł. Kaczmarka); „Poetka otrzymała dedykacje, które mówią nie tylko o inspiracjach wierszami, określają również jej przyjazną postawę wobec innych, otwartą na potrzeby drugiego człowieka, jego historię, mówią o godności trwania i pasji uczestnictwa w naszej wielkopolskiej wspólnocie” (z posłowia E. Tomana). Nie mogą zaskakiwać owe stwierdzenia, skoro związana zarówno z poznańskim środowiskiem literackim, jak i paryskim środowiskiem artystycznym Teresa Tomsia (współpraca z czasopismem „Recogito”) jest nie tylko poetką, ale również podejmowała przez lata działalność „popularyzatorską, organizacyjną, edukacyjną – w szerokim znaczeniu tego słowa upowszechniającą kulturę literacką, pamięć historii, przenikanie się sztuki słowa i muzyki” (J.Ł. Kaczmarek).

Komentarze te w oczywisty sposób wyznaczają sposób interpretacji, ponieważ czynią z przyjaźni (słusznie) jedno ze słów kluczy. Wiele razy w liryce pojawia się ona jako stały motyw: „przyjaciel zamilkł, / zapomniał, / choć witałam go / z pochodnią serca” (Nie pytaj, różo); „Jak żyjesz dzisiaj, M. – przyjacielu nocy – / odurzony nicością jak cierpkim winem?” (Zdążyć przed zmierzchem); „listy utraconych i ocalonych przyjaciół” (Elegia słoneczna); „Płyń dalej, przyjacielu, / nie zachłyśnij się napierającą falą” (Dziennik); „ukochana przyjaciółka” (Poeta pisze samotność) etc. Oblicza przyjaźni – co ilustrują przytoczone cytaty – bywają różne: amplituda uczuć określających tę więź oscyluje, mówiąc w uproszczeniu, między doznaniami pozytywnymi a negatywnymi. Znamienne jednak jest to, że poetka widzi w niej wartość niezwykle istotną (mimo doznawanych rozczarowań, przeczących często istnieniu mitu komunii dusz), bez której niemożliwy byłby i wewnętrzny rozwój, i samopoznanie. Przyjaźń, nawet ta wygasła, zawsze jest owocna – zdaje się mówić autorka Kobiety w kaplicy – ponieważ bez niej nie stalibyśmy się tym, kim jesteśmy.

W wierszu zatytułowanym Pożegnalna wieczerza, którego bohaterem jest „Rzeźbiarz polski, Żyd-tułacz, artysta Michał Milberger”, pojawia się celna charakterystyka tej niezwykle interesującej i barwnej postaci: „człowiek ciekawy duszy drugiego / człowieka, każdemu z nas ma coś do opowiedzenia o tym, / co widział, ręką kreśli w powietrzu kształty minionych osób / i rzeczy jakby chciał oszlifować powierzchnię bryły, / dokleić garść szarej gliny, odwrócić ku jasności / ostateczne pytanie”. Słowa te można by również – ja się wydaje – odnieść do postawy Teresy Tomsi i tworzonej przez poetkę liryki. „Ciekawość duszy drugiego człowieka” staje się trafną metaforą twórczej osobowości i artystycznych dążeń, a także filozofii życiowej „odwracającej ku jasności ostateczne pytanie”.

Już z tego względu warto zastanowić się, czy nie należy wyjść poza podpowiadany wcześniej model lektury (oparty na interpretacji przyjaźni jako relacji międzyosobowej) i przyjąć szerszą perspektywę odczytania tej liryki. W jednym ze swoich wierszy zamieszczonym w niniejszym wyborze, a wymownie zatytułowanym Przyjaźń jest tym co możliwe poetka zastanawia się nad fenomenem tej szczególnej więzi:

Przyjaźń jest tym co możliwe i wyobrażone:

gestem wdzięczności, nadzieją spotkania, wszystkim,

co okazywało się niespełnione, a teraz realne się staje,

szansą i siłą woli, pomocą, czasu ofiarowaniem,

przygodą, zaufaniem, które nie mija.

W lirycznej, zdystansowanej definicji – tak chciałoby się czytać ten wiersz – znajdziemy jednak chyba coś więcej, niż można by sądzić. Lekcja przyjaźni okazuje się być w istocie lekcją życia: międzyludzka relacja wydaje się w konsekwencji stanowić synekdochę doświadczenia bardziej zasadniczego, które określa stosunek myślącego i czującego „ja” do świata. Poetycka analogia może służyć zatem wskazaniu relacji łączącej człowieka z rzeczywistością, gdy konieczne staje się pytanie o nasze bycie i tego bycia istotę. „Możliwe i wyobrażone” określa wprawdzie horyzont tego, co przynosi bądź mogłaby przynieść przyjaźń, ale równie dobrze – by poprzestać na wybranych przykładach – „gest wdzięczności”, „nadzieja spotkania”, „szansa”, „czasu ofiarowanie”, „przygoda” dałoby się odnieść do życiowych doświadczeń. W przywołanym wierszu także nie prowadzą one wyłącznie do pozytywnych rozstrzygnięć („I nic na to nie poradzisz, / że przyjaźń zawiodła”), niemniej nie powinny przekreślać istotnego dążenia do zachowania wierności w przyjaźni. Równie ważnej jak wierność (w) życiu i wobec świata.

Dzwoń do mnie, dzwoń,

nie zapominaj…

Świecie – Przyjacielu

–  napisze poetka w innym ze swoich utworów (*** Drzewa), nieprzedrukowanych w obecnym wyborze wierszy, i w tej apostrofie mogłaby się zawierać poetycka filozofia Teresy Tomsi. W zamieszczonych W cieniu przelotnego trwania metaforycznych portretach bliskich poetce osób (np. poetów Zbigniewa Bieńkowskiego, Macieja Niemca, Zbigniewa Krupowiesa) czy w licznych wierszach zadedykowanych przyjaciołom wyrażone zostaje czułe zainteresowanie drugim człowiekiem, jego odrębnością, idiomatycznym istnieniem, a zarazem wydaje się ono również znamionować deklarowaną w ten sposób chęć przyjaznego porozumienia z rzeczywistością (porozumienie oznacza też próbę jej zrozumienia) – niezależnie od tego, jaką jest, jaką może być lub jaką się staje. Człowiek przyjaciel jest przecież światem, który pisze do nas list… „Możliwy i wyobrażony”.

2.

Doświadczenie przyjaźni okazuje się w konsekwencji doświadczeniem życia w jego różnych przejawach (zarówno pozytywnych, jak i negatywnych). Można by na tę międzyludzką relację spojrzeć – excusez le mot – jak na symboliczne laboratorium: w nim zostaje poddana próbie kondycja ludzka, a zatem prawda rozumu i serca, prawda wierności i zdrady, prawda siły woli i niemocy itp. Równocześnie trzeba mieć świadomość, że poetycka epistemologia Teresy Tomsi nie byłaby realna nie tylko bez obecności drugiego człowieka, ale też… obecności wiersza. Właśnie: wiersza, który stanowi sine qua non bycia w świecie:

Wiersz postukuje jak laska, opieram się na nim

i gromadzę słowa, stabilne siedlisko, aby pomieściły

wszystko, co przepadło – lecz nie odeszło,

a grunt utwardziło […]

(Piszesz, że wiersz jest kapotą)

W przekonaniu o stabilności słów i ufundowanych na nim wierszy, oczywiście ze świadomością, że wyboista jest droga poezji, zawarła Teresa Tomsia swoje głębokie przywiązanie do tej niezwykłej materii lirycznego źródła: bije ono, kędy chce i jak chce, twórcza ręka zaś powołana zostaje do świadectwa zapisującego życie. „Wersy przecież z tchnień, z błysków powstają –  / nasycone głębszym widzeniem rzeczy / i jasnością naszego tu obecnego położenia” – czytamy w Miejscach znaczących. Wydaje się, że owe „tchnienia” i „błyski” kierują naszą uwagę ku epifanii (nie tylko w wymiarze sakralnym), momentowi olśnienia, kiedy poeta otrzymuje dar wglądu w istotę rzeczywistości i dar samopoznania. Obydwa dary są nagrodą, która staje się udziałem niewielu, zdolnych, jak powiedziałby Czesław Miłosz, do przemiany.

Gdyby spojrzeć na wskazaną kwestię przez pryzmat symbolicznego ujęcia, należałoby też przywołać jeszcze jeden z utworów. Wiersz, powie w nim poetka, jest „jak kamyk / chroni wnętrze” (Wiersz jak kamyk). I wyjaśni: „odsłania zaledwie zarysy / wyrazów, powierzchnię / zdań, plamę strofy – // w głębi projekt nieodkryty, / który zaistniał, zanim / nauczyłeś się wybierać pierwsze litery, matryce / pytań: Co to jest świat?”. To kluczowe pytanie, którego początkiem jest poznawcza ciekawość, chęć odkrycia esencji tego, co jest, wyrasta z przekonania o tajemnym początku aktu twórczego – poprzedza go rzeczywistość na granicy wyrażalności i milczenia, gdy milczenie jest siatką dla słów, a słowa wydają się dopiero rodzić w ciszy.

W tej perspektywie widzenie ludzi i świata – przez pryzmat wiersza – musi być odmienne: wyostrza spojrzenie, chroni powagę słów, ocala siłę uczuć. Życie bowiem może się toczyć „w towarzystwie wiersza” (W odpowiedzi na Ogród w lutym Macieja Niemca), który staje się treścią doświadczenia. Podkreślona zostaje w ten sposób istotna rola poezji w przeżywaniu „tu i teraz”, jej przyjazne współegzystowanie: „Przyjechałam tu po ten wiersz / z tobą? […]” (Czym jest to miasto); „Trwamy w chwili, nie przywołując wierszy, / które nas tu przywiodły” (Przy grobie Charles’a Baudelaire’a); „[…] Zapisałam ich bezgłośny żal / za chłopcem, który ruszył prosto w niewidzialną bramę / na ulubionym rowerze – wjechał w nieskończoność / z młodzieńczą pasją po krzywych linijkach / pierwszego niezdarnego wiersza” (Po raz pierwszy). Czynność pisania, utrwalania w wierszu obrazu świata, nie jest zbyt często tematyzowana w liryce zamieszczonej w wyborze W cieniu przelotnego trwania, ale jak gdyby stanowi punkt odniesienia dla wszelkich poczynań.

Jest przecież rzeczą znamienną, że przywołany wcześniej utwór Miejsca znaczące zaczyna się od cytatu z listu Piotra W. Lorkowskiego, który dziękuje za dar poezji przynoszący dobre dni w chwili podnoszenia się z choroby. Przesłane wiersze, jak można przypuszczać, dodały zapewne siły, otuchy, lub były tym wszystkim, co nie musi zostać nazwane, ale co jest życia treścią. Najistotniejsze jednak jest to, że przedłużyły już w innym języku przyjacielską rozmowę w momencie doświadczenia niezwykle intensywnego – kruchości istnienia. Pozwoliły cielesności chociaż na pewien czas odebrać jej wszechwładzę, gdy wydawało się to zupełnie niemożliwe, i zwrócić się ku sprawom ducha.

Wiersz zatem służy duchowemu porozumieniu z Innym, a współbycie staje się aksjomatem, któremu należy dochować wierności: „[…] Nie zaniechać pytań, zanim list dobrnie / przez śniegi i kontynenty, gdy płoną nowe cyrografy. / Ogarniać więcej, wybaczać, porozumiewać się ze sobą, / otwierać – niech wzbiera, co było dotąd skryte, błahe. / Nie godzić się na przemilczanie” (W każdą godzinę). Tym samym dochodzą do głosu najlepsze ludzkie przymioty, które pozwalają dowieść człowieczeństwa – pełnego ciekawości Innego, nieunoszącego się gniewem i skłonnym do pokory, rozumiejącego i okazującego zrozumienie, otwartego i tej otwartości oczekującego. Chyba należałoby widzieć w podobnym poetyckim minimanifeście najcenniejszą tradycję humanizmu lub też, po prostu, przykazanie miłowania bliźniego.

3.

Przyjaciel człowiek, przyjaciel świat, przyjaciel wiersz? Można by zaryzykować tezę, że wokół tej triady oscyluje poezja Teresy Tomsi. Przekonanie to oczywiście uzasadnione jest w przypadku wyboru W cieniu przelotnego trwania, który może potwierdzić zasadność takiego ujęcia (odmienna z pewnością byłaby konfiguracja tych i innych motywów w poprzednich retrospektywnych tomach, np. w Wątpiąc, idę symbol domu i postaci Orfeusza mógłby zwrócić uwagę). Charakter wszelkiego rodzaju literackich podsumowań skłania z reguły do pytań o poetycką drogę, ponieważ siłą rzeczy zostaje zamknięty w ten sposób pewien etap twórczości, wyznaczony zaś następny. W konsekwencji istotne staje się zagadnienie ewolucji lirycznych form, rozłożenia (takiego samego? zmienionego?) światopoglądowych akcentów, słowem to wszystko, co odnosi się bezpośrednio do kwestii autorskiego „charakteru pisma”, wyróżniającego literackiego idiomu. Lektura poetyckich wyborów żywi się bowiem grą podobieństw i różnic, które pozwalają widzieć w czytanych wierszach albo kontynuację już znanych twórczych poszukiwań, albo też zjawiska nowe, dotąd nieznane.

Jak jest tym razem? Nie zmienił się z pewnością zasadniczy liryczny idiom Teresy Tomsi, który w wymiarze ideowo-artystycznym znamionuje mądrość sceptycznej ufności. Jeśliby pokusić się o jakieś obrazowe ujęcie, to można by posłużyć się figurą oksymoronu: życie opisywane przez poetkę wydaje się właśnie rozpięte między oksymoronami – czasami przypomina balansowanie na chybotliwej linie, która może nas ocalić, ale może też skazać na upadek. Widać w tym dobrze odrobioną lekcję barokowych metafizyków, chociaż sceptycy (jak np. Zbigniew Herbert) zaludniają również rozległe tereny współczesnej liryki. Nie powinno to dziwić, ponieważ Teresa Tomsia podejmuje rozmowę o znaczeniu czasu i pamięci, siły życia i prawa przemijania – z Julią Hartwig i Adrianą Szymańską, z Ludmiłą Marjańską i Maciejem Niemcem (dialog prowadzony z autorem Kwiatów akacji jest z pewnością jednym z najbardziej fascynujących, a takie wiersze poetki, jak np. W odpowiedzi na Ogród w lutym Macieja Niemca czy Stan skupienia są tego najlepszym świadectwem)…

To kolejny dowód, że triada przyjaciel człowiek, świat, wiersz nie tylko stała się elementem lirycznej architektoniki, wpłynęła na układ i strukturę tomu W cieniu przelotnego trwania, ale też rzutowała na inne rozłożenie akcentów ideowo-artystycznych. Owszem, utwory Teresy Tomsi wciąż dialogują ze sobą, ze swoimi tematami, układają się w przejmujące cykle (jak np. poświęcone Rodzicom poetki), tym razem jednak kładzie się na nich chyba wyraźniej światło jasności, ocalającej pamięci, owo „zbieranie chwil na pniu” (Zbieram chwile na pniu) na czarną godzinę. Bo poetka nadal chce śpiewać swoją pieśń (liryka autorki Kobiety w kaplicy jest, przypomnijmy, niejako organicznie złączona z muzyką swoim zróżnicowanym frazowaniem, rytmem, repetycją…), aby dotrzeć z nią do przyjaciela człowieka, przyjaciela świata, z którymi prowadzi rozmowę. Czasami bardzo trudną.

Rozmowa ta, której ciężaru przydaje świadomość kruchej równowagi istnienia, wiedzie w stronę, jak kiedyś nader trafnie napisał Zbigniew Bieńkowski, „powagi przeżycia” (Protest, w tegoż: Moje oko na spacerze. Felietony arcysubiektywne, Mikołów 2020, s. 163). Mniej może dziś współistniejącej jak kiedyś z humorem języka, ale z całą pewnością nadal pełnej psychologicznej głębi. Subtelna, psychologiczno-egzystencjalna właśnie natura tej poezji, w której samoświadomość mówiącego „ja” jest szczególnie wyczulona na doświadczenie siebie i świata, natury i kultury, rodzi w konsekwencji wiersze z krwi i kości. Ktoś, kto idzie, wątpiąc i żyje w cieniu przelotnego trwania, doświadcza pełni, nawet jeśli powie:

Jest: nie-rzeczywiste, nie-wiadome,

nie-skończone, nie-obecne. Jest.

(Jest)

Karol Alichnowicz

(dwumiesięcznik literacki  „Topos” 2/2022)