Przeczytaj recenzje
Miejsce spotkań
(przedmowa)
W szkicach i esejach krytycznoliterackich Teresa Tomsia zdaje się kontynuować przesłanie jednego ze swoich wierszy: „wejdź / mój dom zaczyna się w poezji / to jest także twój dom – / spotkasz tu nas wszystkich / pochylonych nad chlebem i winem”. Autorka zaprasza czytelników na spotkanie z poetyckim słowem autorów kilku pokoleń i przybliża sylwetki tworzących je osobowości, ich życie. Zbiór Rzeczywiste i wyobrażone powstał z przeświadczenia, że to, co istotne, bierze się z zestawienia z sobą choćby dwóch różnych głosów, wsłuchiwania się w ich brzmienia, znajdowania różnic i podobieństw. Zainteresowanie innym rytmem zdania wywołuje reakcję i jest ona czymś pozytywnym, wymagającym od nas inwencji słuchania, inspirującym próbę dialogu czy odpowiedzi, zatem prowokuje działanie ubogacające świat. Zapraszając nas na spotkanie ze sztuką i ludźmi ją tworzącymi – poetami, malarzami, rzeźbiarzami – Tomsia przyjmuje rolę czytającego i oglądającego nie tylko jako sprawozdawczyni z lektury czy wystawy, która rzeczowo relacjonuje zarejestrowane treści, odkrywając piękno języka i obrazu, dostrzegając szansę przeżycia przygody. Jej relacje z lektur bywają krytyczną refleksją, wielowątkową definicją kultury, autoironicznym namysłem lub retorycznym pytaniem o sens tworzenia.
Pisząc o powinnościach i roli tłumacza autorka zwraca uwagę na przyjazną rękę, którą ten prowadzi czytelnika, przybliżając mu wartość oryginału, zastrzegając jednocześnie, że konieczne jest nasze, czytelnicze, zaangażowanie. Podtytuł zbioru objaśnia, że oprócz recenzji i szkiców, ważne są portrety, a więc obecności z życia wzięte, spotkania i rozmowy. Teksty krytycznoliterackie mają język mocno zmetaforyzowany, bowiem doświadczenia literackie poetki – jest nią Teresa Tomsia w pierwszym rzędzie – pozwalają nam zwiedzić te dwie przenikające się przestrzenie: rzeczywistą i wyobrażoną, literacką i osobistą. Odsłaniają jej własny sposób przebywania z poezją i sytuowania wobec niej refleksji.
Słowo, począwszy od dedykacji i motta otwierających książkę, staje się tutaj łącznikiem, spoiwem wszystkich treści. Krytyczka powtarza za swoją mistrzynią, Julią Hartwig, że liczy się nazywanie, uświęcanie słowa przez pamięć i dodaje, że widoczny jest tu wszędzie związek wszelkich sztuk ze słowem. Oddaje zatem głos tym, którzy potrafią domagać się od słowa czegoś więcej. Zadziwia ją niedzisiejszy romantyczny ton wierszy Piotra Bednarskiego, a jednocześnie pochwala jego pytanie o miejsce sztuki metaforycznego słowa w świecie współczesnym. Wsłuchuje się w rozmowę Marka Wittbrota z Pawłem Huelle poświęconą odpowiedzialności za słowo i wobec Słowa. Wszystko wszak odbywa się tu w słowie i za pomocą słowa, jego obecność w jakiejkolwiek dziedzinie życia i sztuki staje się dla niej pierwszorzędnym tematem refleksji. Bez słowa nie ma zastanowienia.
Poezja, zauważa Paweł Jocz, „jest architekturą, logiką i skrótem w swojej filozofii i sentencji”, a fakt, że wypowiada to rzeźbiarz – nie poeta – niesie szczególną wartość. Poetyckie słowo staje się tu tematem nadrzędnym i choć nie jest mową świętą, sytuuje się wciąż jednak ponad potocznością, jak ujął to Ryszard K. Przybylski. Tomsia nie zgadza się na jego odrębność i brak związku ze światem, dlatego poezję pragnie widzieć w połączeniu słowa i życia. „Pisać wiersze – to znaczy rozdawać siebie, to żyć na oczach wszystkich” – wspomina Wincentego Różańskiego. „Poeta tworzy świat. Świat stwarza Poetę”. Prawdziwa sztuka nie może się wydarzyć poza człowiekiem. Autorka znajduje przeto miejsce dla różnorodności i sprzeczności, potrafi połączyć poetycką wizję otchłani i niepewność swego istnienia Andrzeja Ogrodowczyka – jego nieustanne poszukiwanie miejsca w rzeczywistości i wieczności – z afirmacją świata według Szymona Babuchowskiego. Za Zbigniewem Dominiakiem, którego pamięci dedykuje swoje przemyślenia, powtarza pytanie o tożsamość autora i jego stanowisko wobec granic i podziałów. Zastanawia się też nad kondycją współczesnego poety, gdy przywołuje rozmowę z redaktorem „Toposu” w eseju podróżnym: „Nigdy nie zostaniemy wpuszczeni przez tajemne drzwi, ale pukać warto nieustannie, taka jest również rola piszącego: stukać w klawiaturę komputera jak we własne sumienie, dopominać się o miejsce refleksji w dobie pobieżnej informacji i skandalu, pytać, choć nikt nie odpowie, przeciwstawiać się nicości”. Układa mozaikę życia poetyckiego, w której znajduje miejsce dla najróżniejszych jego przejawów.
Poezja nie bierze się znikąd, autor nie jest abstrakcyjnym bytem twórczym. Dla Teresy Tomsi ważna jest jego osobowość artystyczna, a także to, że jest po prostu interesującym człowiekiem. „Zaskakuje nas – pisze w szkicu otwierającym zbiór – wybór drogi życia twórczej osoby, gdy sprzeczności, jakimi żyje, nie dają się zneutralizować, wytłumaczyć. Współodczuwamy z troską o jego zagrożony byt, ale też z podziwem, że zawędrował aż tak daleko”. Podróż w poezji i z poezją przez życie to piękne marzenie opłacone wieloma wyrzeczeniami i skłóceniem z sobą, przy jednoczesnej próbie kontaktu ze światem. Krytyczkę na równi interesuje pisanie literatury, jak i mówienie o niej – życie „życiem literackim”. Autor to przecież przede wszystkim człowiek zmagający się z codziennymi przeciwnościami, zanurzony w konkretnym czasie i miejscu, które nie są wszak bez wpływu na jego tożsamość, zostaje w nich niejako zakotwiczony. Teksty Tomsi dotykają wprost otaczających ją rzeczy i spraw, ponad wszystko ludzi, ważne dla zbioru są wspomnienia prywatnych spotkań i drobne gesty bliskości. Sprawiają one, że poeta Zbigniew Dominiak – patrzący na nas z fotografii, deklamujący wiersz, oddzielony od czytelnika mikrofonem potęgującym podział na niego i na nas – staje się po prostu Zbyszkiem, Maciej Niemiec z kolei – mężczyzną o szczupłej sylwetce, który chodził w jasnoszarym prochowcu, a poły jego płaszcza rozwiewał wiatr. Wszystko, co jest tu związane z autorem, ma znaczenie, również fizyczność, dlatego dowiadujemy się – jakby przypadkiem – że Adriana Szymańska to poetka delikatnej postury. Każda z tych drobnych, z pozoru błahych uwag jest niezwykle istotna, jeśli oczywiście chcemy spotkać się z dziełem i jego autorem w sposób pełny, bez łatwych i pobieżnych odczytań. Chodzi też o to, by nie zaznać rozczarowania, „a to ważne przy pierwszym spotkaniu”, tak z tekstem, jak i z człowiekiem. Wplatane tu często wątki osobiste, znajomość i wzajemna serdeczność, a także wyczulenie na najdrobniejszy szczegół, wokół którego buduje całą wypowiedź, w sposób najwłaściwszy pokazują, jak należy czytać interpretacje Tomsi.
Autorka szkiców jest nie tylko krytyczką i poetką, bywalczynią spotkań kulturalnych, staje się również bohaterką własnych tekstów, widzimy ją, gdy wybiera swoje ulubione liryki z Wierszy Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, jak pozuje do portretu na ganku cieleckiego dworku, towarzyszymy podczas porannych spacerów w Bremie, jej oczami oglądamy obrazy Pauli Modersohn-Becker. Chęć poznania i próba zrozumienia stają się tu pośrednikiem w spotkaniu z poezją i życiem innych autorów. Takie podejście wyklucza od razu pytanie o obecność jednych, a pominięcie drugich, książka ta staje się bowiem miejscem doznań czytelniczych i estetycznych, w którym pojawia się wszystko to, co połączyło się wcześniej w osobie Teresy Tomsi. Rzeczywiste i wyobrażone to materializacja suwerennej wyobraźni autorki, wynik żarliwego uczestnictwa w życiu poetyckim, to zbiór subiektywny, wybiorczy, nieomal prywatny. Autorka pozwala nam obserwować przygodę duchową z wybranymi lekturami, zostajemy zaproszeni do obejrzenia intymnego spektaklu, w którym głównym bohaterem jest akt lektury, unikalny i jednostkowy. Wiersz jest dziełem bardzo osobistym i subiektywnym, nie można więc obchodzić się z nim obojętnie, należy poświęcić mu całą uwagę i mowie wiązanej zaproponować zażyłe spotkanie. Ten sposób pisania o sztuce i ludziach jest zatem wyrazem bliskości, to szczere i uczciwe pochylenie się nad tekstem, któremu patronuje życzliwość. Krytyka Teresy Tomsi jest wyważona, pisze ona o artystach dobrze, ale sprawiedliwie, ufając, że złych tekstów nie trzeba krytykować, upływający czas postara się bowiem, by zostały zapomniane – a to przecież najgorsza kara. Zawsze pozostaje blisko tekstu, jakby wierząc, że dopiero uważne z nim przebywanie może zrodzić prawdziwą refleksję. Podobnie traktuje ludzi.
Wnikliwy czytelnik zauważy tutaj obecność Kresów. Ten temat związuje jeszcze silniej autorkę z treściami, które stara się krytycznie omówić, poetka pochodzi przecież z rodziny przesiedleńców. Tragiczne dziedzictwo, pytanie o tożsamość, wspomnienie miasteczek kresowych – wszystko to jest wyrazem marzenia o ocaleniu kultury Kresów przed zapomnieniem. Strach przed niepamięcią i przeinaczeniem łączy ten osobisty wątek z portretami artystów. Poetka zatrzymuje się – i przywraca. Wskrzesza postaci, ocala ich życiorysy. Za pomocą swoich tekstów próbuje przeciwstawić się temu, co sama ze smutkiem konstatuje, iż „czas pokazuje, że straty są nieuniknione”. Rzeczywiste i wyobrażone staje się w tym ujęciu przywoływaniem ludzi, którzy odeszli, to trud nieobojętności na ich czyny i dokonania. Tomsia przywraca godność ludziom pominiętym, z którymi historia obeszła się niesprawiedliwie, składa hołd ich twórczości i życiu. Rysuje – i w tym ujęciu książka najbardziej zrasta się z określonym miejscem na mapie poetyckiego życia – poznański pejzaż, w którym mocnym głosem domaga się obecności konkretnych nazwisk „w gronie sławnych mężów”, czuje się współodpowiedzialna za obecność zasłużonych, lecz opuszczonych. To właśnie im poświęca miejsce w tekstach mocno zróżnicowanych, jakby próbowała znaleźć tę najodpowiedniejszą formę, która nie zawiedzie i nie pozwoli zapomnieć. Szuka i próbuje znaleźć – niekiedy najlepszym sposobem, by o kimś napisać, jest po prostu „westchnienie”.
Teksty przenikają się, ich treści splatają się, tworząc sieć konkretnych ludzi i zjawisk. Zbiór odkrywa zarys połączeń, w których granice rysują się wyraźniej i zamazują jednocześnie. To osobny temat książki. Granica między wypowiedzianym i niewypowiadalnym, prywatnym i publicznym, rzeczywistym i wyobrażonym wreszcie staje się punktem stycznym tych wszystkich kategorii, ich miejscem spotkań. Tomsia chce ją rozumieć jako linię bądź przestrzeń, która oddziela, ale która przede wszystkim pozwala pewnym zjawiskom sąsiadować z sobą, to linia demarkacyjna, która staje się miejscem wspólnym. Współwłasność tej przestrzeni i współodpowiedzialność za nią umożliwia zmianę terytorium, odwiedzenie nowych miejsc bez konieczności okazania dokumentu potwierdzającego tożsamość, tej wszak ciągle się poszukuje. To szansa na podróż z autorką, która – podobnie jak w swojej poezji – broni prawa do indywidualnego oglądu rzeczywistości i pozwala nam obserwować refleksje zaproszonych do tekstu mistrzów i uczniów metafory. Odkrywamy ludzkie Niedo w wierszu Julii Hartwig, brzmiące niemal jak boskie Niebo, odsłaniające dzięki jednej literze teren nie do przebycia, granicę nie do przekroczenia; próby szukania miary w widzialnym i niewiadomym u Krzysztofa Kuczkowskiego ukazujące bezradność człowieka wobec obu rzeczywistości, tej zmysłowej i tej przeczuwanej, od których nie może się uwolnić; wzniosłość i potoczność, duchowość i cielesność z wierszy Bogusławy Latawiec i jej usilne dążenie do wskazania punktu, w którym kończy się profanum i zaczyna sacrum, a odnalezienie tego miejsca pozwoli usłyszeć „rytm wieczności”; schronienie, które w swoich obrazach Maria Wollenberg-Kluza daje zobaczonemu i wyobrażonemu, gdzie w sposób harmonijny i naturalny istnieje to, czego nie da się połączyć – realne i nierealne; trudną lekcję Andrzeja Turczyńskiego, gdy wskazuje, że od pełnego poznania zawsze coś nas oddziela, że sygnały docierające do nas ze świata i z naszego wnętrza nie mogą być w pełni rozpoznane; próby przekroczenia granic przez patrona tego zbioru, Zbigniewa Dominiaka, starającego się w prywatnym i poetyckim oglądzie rzeczywistości zespolić język z tym, co opisuje.
Wszyscy tutaj obecni w sposób mniej lub bardziej oczywisty zadają sobie pytanie o związek ducha z materią, o granicę wyrażalnego i niewypowiadalnego. Zbiór pokazuje, że opisujemy nasz świat poprzez widzialne i niewidzialne, jesteśmy wtopieni jednocześnie w te dwa obszary, stoimy na granicy, która pozwala zobaczyć różnorodność i zakazuje spotkania. Tomsia wie, że pozostajemy zawsze o krok, zatrzymujemy się w niemocy na kilka chwil przed upragnionym a niemożliwym spotkaniem i wtedy – jak pisze w jednym z tekstów – „milczymy w zachwycie, przerażeniu, rozpaczy, zadziwieniu”. Niemożliwe do przeniknięcia sfery świata materialnego i duchowego można scalić tylko w uważnym spojrzeniu, spróbować zawrzeć je w opisie, ale nigdy nazwać precyzyjnie. Poetka, patrząc okiem krytyka literackiego, ponad wszelką miarę chce uchwycić i wskazać to, o czym czytamy we wspomnieniu o ks. Józefie Sadziku, a mianowicie pewien rodzaj pokrewieństwa duchowego, jedyną szansę na przekroczenie granicy czasu, pokolenia czy pochodzenia. Dzięki takiemu założeniu Rzeczywiste i wyobrażone próbuje znieść bariery, bo granica tu bardziej łączy niż dzieli. Ale być może granic w ogóle nie ma, jak chce tego Ingrid, bohaterka bremeńskiej opowieści. Być może to tylko ograniczenia.
Poznań, 25 lutego 2013 r. Cezary Rosiński
* * *
„Nowe Książki” 11/2013 (s. 56-57):
Przestrzeń pomiędzy
Badanie granicy oddzielającej materię od sfery ducha, wypowiedziane od niewyrażalnego, prywatne od publicznego – to idea patronująca wyborowi szkiców oraz esejów krytycznoliterackich Teresy Tomsi poświęconych ludziom sztuki.
Poznańska poetka, krytyczka i eseistka w zbiorze Rzeczywiste i wyobrażone bada zależność między tytułowymi kategoriami, stawiając przy tym pytanie o sens tworzenia. W równym stopniu intryguje ją sam proces powstawania dzieła, jak i sposób wprowadzania go przez twórcę w krwobieg (nie tylko) swojej codzienności. Dlatego też autorka Wiecznej rzeki (1996) skrupulatnie przytacza biogramy, fragmenty liryków oraz skrótową analizę dorobku kilku pokoleń artystów (poetów, rzeźbiarzy, malarzy), szczególną uwagę skupiając na ich osobowości.
Przywołując postać Zbigniewa Dominiaka – któremu omawiany zbiór jest zadedykowany – Tomsia ponawia pytanie o tożsamość autora kształtowaną także w interakcji ze wszystkimi ograniczeniami czy podziałami. W tekście Otchłań – miejsce poety wspomina Andrzeja Ogrodowczyka, zwracając uwagę, że wizję świata kreowanego przez liryka (poznającego samego siebie poprzez akt symbolicznego piekłowstąpienia) przenika świadomość konfliktu tkwiącego u podstaw rzeczywistości. Poczucie przemijania i kruchości ludzkiej egzystencji Tomsia dostrzega w subtelnej poezji wizjonera i metafizyka Wincentego Różańskiego, podobnie jak w twórczości Krzysztofa Kuczkowskiego poszukującego sensu w przemijaniu i śmierci (będącej zarówno końcem, jak i początkiem).
Szkic, którego bohaterem jest Artur Międzyrzecki, przypomina czytelnikowi, że zgłębianie wiedzy o naszym świecie nie jest możliwe bez refleksji o naturze człowieka, natomiast rozdział dedykowany Piotrowi Bednarskiemu mówi o odnajdywaniu sacrum we współczesnym świecie. Z kolei w tekstach dotyczących liryki Mariusza Grzebalskiego oraz dorobku poznańskiego poety osobnego Romana Bąka powraca zaduma nad istnieniem, nad granicami dobra i powinnościami jednostki względem tradycyjnych zasad i przykazań. W podobnym tonie utrzymana jest impresja na temat książkowej dyskusji Marka Wittbrota (księdza pallotyna i redaktora w jednej osobie) z pisarzem Pawłem Huellem o kondycji duchowej współczesnego Europejczyka-humanisty, jak również jego odpowiedzialności (także) za pisane słowo. Teresa Tomsia przywołuje równocześnie optymistyczne, stawiające na dialog oraz zrozumienie bliźniego wiersze Szymona Babuchowskiego, które odczytuje jako „manifest wiary w ład wszechrzeczy”.
Recenzując poetycką książkę Jasne niejasne Julii Hartwig, autorka wraca do zagadnienia sensu pisania, przypominając za swoją mistrzynią o konieczności „uświęcania” słowa poprzez pamięć. Wnikliwa analiza Komnaty liczb Ewy Najwer pozwala natomiast odczytać ów poemat dygresyjny jako uniwersalną przypowieść o ludzkich pragnieniach, ideach, cierpieniu i utraconych nadziejach. Udane próby uchwycenia „duszy świata” Tomsia dostrzega w lirycznym dorobku Bogusławy Latawiec, Krystyny Stołeckiej (proponującej rozważania nad kondycją człowieka myślącego) oraz Adriany Szymańskiej, odkrywającej głębszy wymiar mikrokosmosu naszych codziennych doświadczeń.
W kolekcji Rzeczywiste i wyobrażone nie zabrakło uważnego spojrzenia na konfesyjną poezję Ireny Knapik-Machnowskiej, będącą zapisem zmagań z samotnością i poczuciem straty, jak też szkicu o Halinie Poświatowskiej, ściślej – o interesującej autorkę kwestii ciała i miłości, jawiących się jako źródło satysfakcji oraz udręki, ale i droga prowadząca do świętości. Książka Teresy Tomsi oferuje sporo interesujących spostrzeżeń dotyczących liryki (łączącej myśl Ewangelii z realiami współczesności) uprawianej przez osoby duchowne: księży Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, Józefa Sadzika (założyciela i wydawcę pallotyńskiego „Éditions du Dialogue”), Janusza Adama Kobierskiego, Jana Sochonia czy Wacława Buryły.
Krytycznoliteracka eseistyka zawarta w prezentowanym tomie obejmuje również sztukę przekładu. Zestawiając ze sobą różne metody translacyjne Witolda Hulewicza oraz Piotra Wiktora Lorkowskiego (tłumaczy Zapisków Maltego Lauridsa Brigge Rainera Marii Rilkego), Teresa Tomsia zachęca do refleksji o roli i powinnościach tłumacza, podkreślając fakt, że czytelnik – chcąc nie chcąc – musi zaufać jego talentom językowym i interpretacyjnym. Choć zaznacza równocześnie, że bez zaangażowania ze strony odbiorcy owa słowna alchemia będzie niepełna.
W Rzeczywistym i wyobrażonym znalazło się ponadto miejsce dla tekstów badających punkt styczności ujętych w tytule zjawisk na płaszczyźnie sztuk plastycznych, czego dobrym przykładem są rozdziały omawiające prace warszawskiej kolorystki Marii Wollenberg-Kluzy czy twórczość Joanny Bobrzyk, której dzieła (obrazy, pocztówki, gobeliny) realizują koncepcję artysty niosącego pocieszenie potrzebującym w hospicjach. Refleksyjne wspomnienia obejmują również Michała Milbergera, którego rzeźby oddawały fascynację twórcy tekstami biblijnymi, ale i odzwierciedlały sumę jego bolesnych doświadczeń. Opowiadając o (nie tylko) monumentalnych pracach Pawła Jocza, eseistka dostrzega w nich medium buntu przeciwko przemijaniu oraz tęsknoty za transcendencją.
Przywołani artyści to zaledwie niektórzy z bohaterów opowieści Teresy Tomsi, ujmującej czytelnika nienagannym stylem (bilansującym rzeczowość naukowego wywodu z poetyckim zacięciem), doskonałą znajomością tematu i przenikliwością interpretacji. Jej krytyka jest wyważona, w przeważającej większości utrzymana w afirmatywnym tonie, lecz bez popadania w manierę „peanu na cześć”. Jak słusznie zauważa we wprowadzeniu Cezary Rosiński, Rzeczywiste i wyobrażone to zbiór subiektywny, co zresztą niejednokrotnie potwierdza sama autorka. Pod wieloma względami Tomsia jest równoprawną bohaterką opowieści, w ramach której posiłkuje się osobistymi wspomnieniami o niegdysiejszych lub wciąż trwających kontaktach- przyjaźniach, udokumentowanych także za pomocą dołączonego do tomu materiału zdjęciowego.
Urodzona w rodzinie Kresowian, autorka w kilku rozdziałach swojej książki rekonstruuje kulturowo-tożsamościowy pejzaż rubieży, próbując tym samym ocalić go od zapomnienia. Walka z niepamięcią dotyczy zresztą zarówno miejsc, jak i ludzi, z różnych powodów pomijanych przez bliźnich oraz historię.
Przemysław Pieniążek
Teresa Tomsia: Rzeczywiste i wyobrażone. Szkice, portrety, spotkania (Biblioteka Mistrzów Krytyki Literackiej) Oficyna Wydawnicza „Łośgraf ”, Warszawa 2013, s. 315
* * *
“Topos” 1-2/2014
Dualizm scalony
Teresa Tomsia ma już utrwaloną pozycję w literackiej przestrzeni. Jest uznaną poetką, eseistką i animatorką kultury. Zbiór Rzeczywiste i wyobrażone wchodzi w skład serii Biblioteka Mistrzów Krytyki Literackiej, co już samo w sobie zalicza autorkę do parnasu twórców literackich, a piszącego te słowa wprawia w konfuzję, wzbudza uczucie niegodności, bowiem stawia go w relacji ucznia piszącego o mistrzu. Szkice Teresy Tomsi są bowiem mistrzowskie, wzorcowe, mogłyby być znakomitymi przykładami w akademickim podręczniku do przedmiotu krytyka literacka. To co w nich szczególne, co ważne i potrzebne zwłaszcza w ponowoczesnym chaosie moralnym, to docieranie do sensu poprzez krytyczne szlifowanie poetyckiej (m.in. Julii Hartwig, Romana Bąka, Adriany Szymańskiej, Zbigniewa Dominiaka, Haliny Poświatowskiej, Krzysztofa i Sławomira Kuczkowskich), malarskiej (Marii Wollenberg-Kluzy, Joanny Bobrzyk) i rzeźbiarskiej (Pawła Jocza, Michała Milbergera) materii aż do uzyskania brylantu wiary i zrozumienia. W recenzji Miejsc dróg i przepraw Romana Bąka czytamy: “A przecież musi być coś w tym świecie, co by się ostawało, dawało nam oparcie, wiarę w słuszność wybranej drogi, coś, co stanowiłoby niepodważalny, ostateczny sens istnienia. Poeta jest tym, kto pyta i pozostawia znaki swojej obecności, próbuje zrozumieć, w jaki sposób rodzi się w człowieku dobro i dlaczego nie pozostaje przy nim na zawsze, dobro prowadzące do prawdy [...]“.
W szkicu o książce Pawła Huellego i Marka Wittbrota Rozmowy nad Sekwaną i Wezerą recenzentka akcentuje poszukiwanie u obu autorów świętości słowa, które ma w sobie objawioną boską tajemnicę. W tekście tym znajdziemy taką cenną myśl: “[...] zadaniem człowieka jest poszukiwanie sensu i wiary w słowo, którego się nie łamie oraz pielęgnowanie ufności w Słowo, które nie daje się złamać”. Wyczulenie na treści duchowe, eschatologiczne, metafizyczne to punkt rozpoznawczy autorki, dominanta jej stylu i krytycznoliterackiego paradygmatu, który pozwala bezbłędnie odrzucić plewy i zatrzymać wartościowe ziarna zasiane na ściółce twórczego dzieła. Uchwytna jest troska i zaangażowanie w omawiane kwestie, pisarka jak dobry ogrodnik otacza opieką swe dzieła, za które czuje się odpowiedzialna. Wierzy, i słusznie, że to, co znalazło się w jej swoistym wydarzeniu literackich kwiatków duchowych, nie obumrze, nie pójdzie w zapomnienie, lecz będzie trwało i wzrastało w kulturowej świadomości. Wiąże się to z umiejętnym połączeniem doświadczeń literackiego i osobowego – autorka pisze o tekstach kultury, ale między wersy wplata opowieści o autorach wysnute z prywatnych spotkań. Recenzja nabiera w takim wypadku pełni, jest prawdziwa, kompletna, podszyta wiedzą biograficzną, często niezbędną do właściwego odczytania, do wyczerpującej interpretacji. Autorka starannie formułuje własne tezy, które synonimicznie współgrają z tym, co opisuje. Argumentacja podparta jest celnie wyłuskanymi fragmentami recenzowanych tomików, które często są esencją całości zręcznie obudowaną wnikliwym komentarzem. Ujawnia się tu talent do wydobywania najważniejszych treści, do hermeneutycznego poznawania tajemnicy ukrytej w tekście, o której czasem i sam autor nie zdaje sobie sprawy. Tomsia prześwietla teksty własną erudycją i szlachetną duchowością, dodaje przy tym głosy innych badaczy, a czytelnika zaprasza do współuczestnictwa w przyjemności poszukiwania nienazwanego. Tytuł zbioru odsyła nas bowiem do dwóch obszarów, z których zwłaszcza ten drugi staje się przedmiotem szczególnego namysłu. Formalne podobieństwo do głównego tytułu znajdziemy jeszcze w tytułach trzech szkiców: Widzialne i niewiadome (o Tlenie Krzysztofa Kuczkowskiego), Zobaczone i przeczuwane (o tomie Gdyby czas był ziemią Bogusławy Latawiec), Fakty i sny (o Wierszach Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego). Już po takiej konstrukcji widzimy, że tematyka recenzji, portretów i spotkań ze sztuką oscyluje wokół dualizmu rzeczywistości, którego twórca nie jest w stanie pokonać. Ontologiczna antonimiczność i związany z nią dramat poznawczy nie powodują jednak zwątpienia, zaniechania dalszej aktywności twórczej.
Autorka Rzeczywistego i wyobrażonego, wraz z autorami o których pisze, wyraźnie podkreśla konieczność trwania na artystycznej drodze prowadzącej ku nieskończoności, ku imponderabiliom, ku temu, co wyobrażone, niewiadome, przeczuwane, senne. W eseju poświęconym tomikowi Rozkład jazdy Szymona Babuchowskiego przeczytamy: “To, co zamknięte przed naszymi oczami, dopełnia wyobraźnia. To, czego nie potrafimy pojąć, wypełnia wiara”. W innym miejscu, w tekście o Szronie Andrzeja Turczyńskiego napotkamy następującą konstatację: “[...] doskonałość i pełnia nie są do osiągnięcia, ale liczy się próba. Syzyfowe wtaczanie wiersza pod górę. Zmaganie się o nazwanie tego, co nie daje się nazwać lub co nie zostało nazwane”. Bliskoznaczny przekaz poetycki zostaje przez Tomsię znaleziony w twórczości Krzysztofa Kuczkowskiego. W eseju Gdańskie zapatrzenia autorka tak definiuje credo sopockiego poety wysnute na podstawie jego książki Dajemy się jak dzieci prowadzić nicości: “[...] zmagać się do końca, nie ustępować żadnym przeszkodom. Nigdy nie zostaniemy wpuszczeni przez tajemne drzwi, ale pukać warto nieustannie [...] pytać, choć nikt nie odpowie, przeciwstawiać się nicości”. Poznańska pisarka kładzie nacisk na nieobojętność wobec tego, co ukryte przed oczami, co opatrzone epistemologiczną pieczęcią z napisem “Tajne”. Pomimo nierozwiązywalnej tajemnicy obecności Nieskończonego forsuje w swych tekstach potrzebę wydobywania się z niepewności, chce ciągłej wewnętrznej aktywności ku transcendencji. We wspomnianej już recenzji Rozmów… czytamy za Huellem: “Język prowadzi nas do tajemnicy Boga, przybliża Go nam, jest cudem prowadzącym do tego, co <wieczne i niezniszczalne>”. Tomsia wyszukuje u innych artystów pogodną, niezłomną siłę duchową, która połączona z pasją tworzenia, daje wgląd do pełni bytu doczesnego. Radość oglądania rzeczywistego przekłada się na wyobrażalne i przeczuwane, łagodzi się przez to ból istnienia związany z brakiem dostępu do Tajemnicy. Ta kwestia została znakomicie wyłuskana w recenzji Wierszy ponownych Jarosława Zalesińskiego.
W uważnym spojrzeniu poetyckim mistrzyni krytyki literackiej widzi możliwość zbliżenia niemożliwych do przeniknięcia sfer świata materialnego i duchowego, czemu daje wyraz w szkicu o lirycznym świecie przedstawionym Mariusza Grzebalskiego pt.: Tajemnica wierszy “użytecznych i prostych”. Swą teorię szczególnego spojrzenia, jakim powinien posługiwać się artysta, pisarka najpełniej wykłada w eseju Pierwsze spojrzenie na Bremę: “Ważne jest skupione spojrzenie: pierwsze, drugie i… ostatnie. Ci, co starają się wnikliwie poznawać świat, odkrywają jego niezmierzone tajemnice i niespodziewaną złożoność znaków, odszyfrowują rytm toczącego się wokół życia z codzienną krzątaniną. Nie patrzą jednak powierzchownie, ulegając jedynie urokowi fasady, lecz docierając do sfery metafizycznych doznań, czują głębię czasu, aurę miejsca, emocje zdarzeń, a więc zauważają przede wszystkim nie skorupę materii, ale jej ducha, skąd bierze swój początek sztuka – forma pamięci trwalsza niż sezon, pokolenie, wiek”.
Słowa te nakładają się na dwuwers jednego z najpiękniejszych liryków Aleksandra Wata: “*** Uroda rzeczy nad ziemska/ Gdy pada na nie ostatnie spojrzenie [...]” i pokazują przez to, że w zwykłej codzienności, przy spełnieniu określonych warunków, możliwe jest doświadczenie transcendencji. Teresa Tomsia nie pisze przypadkowych tekstów, nie dobiera przygodnych lektur. Katalog jej twórczości jako krytyka sztuki wypełniają nazwiska autorów mających czucie metafizyczne. Znalezienie się w tym zbiorze jest dla nich znaczącym wyróżnieniem i jednocześnie zaproszeniem do niełatwej misji polegającej na wskazywaniu potrzeby pogłębiania duchowości. Działalność artystyczna promowana przez autorkę książki Rzeczywiste i wyobrażone osadzona jest na wyrazistej aksjologii, dzięki czemu szczerze i prawdziwie wskazuje, jak żyć pięknie w czasie rzeczywistym i jak dążyć do pełni wyobrażonego.
Tomasz Pyzik
—————————————————————————-
Teresa Tomsia, Rzeczywiste i wyobrażone,
Oficyna Wydawnicza Łośgraf, Warszawa 2013, 240 s.